Siódme: nie kradnij! – 01.11.2021 r.

Gdyby przyjąć stanowisko determinizmu historycznego, mówiące o tym, że przeszłość, historia kształtuje dzisiejsze postawy i zachowania to nasze złodziejstwo byłoby trudne do wyjaśnienia. Wszak w I Rzeczpospolitej kradzież karano okrutnie, na przykład obcięciem nosa czy ucha, a najłagodniej zakuciem w dyby czy gąsior. I przez to kradzież nie była częsta. Co prawda w PRL  pojęcie kradzieży zawężono do uszczerbku podmiotowi prywatnemu, bo z państwowych zakładów rzeczy się nie kradło, ale się „organizowało” a przywłaszczający był organizator a nie złodziejem. O wadze uczciwości świadczy to, że zakaz kradzieży znalazł się w Dekalogu, zapisie podstawowych norm dobrze urządzonego społeczeństwa

Nie ma w Polsce osoby, której by nic nie ukradziono. Stąd żywimy takie przekonanie, że złodziejstwo jest u nas powszechne. Od drobnego na dole drabiny społeczne, do grubego na szczytach. Wynika to z innego jeszcze przekonania mianowicie, że okazja czyni złodzieja. Nie wychowanie, nie skłonności, ale okazja. Ludzie tedy dzielą się na tych, którzy mieli już okazję (czynnych złodziei) i tych, którzy czekają na okazję (potencjalnych złodziei). Jeśli okazja czyni złodzieja, to znaczy, że nie ma ludzi uczciwych. Jesteśmy genetycznymi złodziejami, a uczciwy to pechowiec, który nie miał okazji.

A przecież jest tak, że okazja co najwyżej kusi, zachęca, ale niczego nie czyni. Martwe rzeczy nie mają mocy sprawczej – to chyba jasne. Pora porzucić to nieszczęsne i szkodliwe przekonanie, które czyni z nas społeczeństwo nieuczciwych ludzi

Zdanie, że złodziejstwo jest złem jest niemal tautologią. Jednak proponuję zastanowienie nad tym – na czym to zło polega? Otóż nie tylko na tym, że tracę jakieś dobro. Chociaż już John  Locke zauważył, że własność prywatna jest świętością w tym samym stopniu, co jej właściciel. W każdej mojej rzeczy zawarta jest bowiem moja praca, mój pot, wysiłek. Jednak złodziei kradnie mi znacznie więcej niż tylko coś materialnego. Po pierwsze, kradnie mi część szacunku dla siebie samego. Oto dałem się okraść, jestem ofiarą czyjejś zuchwałości. To znaczy, że nie jestem dość zapobiegliwy, a może spostrzegawczy, a może przedsiębiorczy. Po drugie, tracę zaufanie do innych ludzi. Złodziej kradnie mi dobre zdanie o innych ludziach. Nie wiem kto ukradł, więc na innych patrzę podejrzliwie.

Jeśli dobro materialne mogę nabyć ponownie, to dobrego myślenia o sobie i innych nie da się nabyć. Niski kapitał społeczny (zaufanie do innych) ma tutaj swoje źródło. Jeśli w Europie Zachodniej 60% społeczeństwa ufa innym, to u nas trzy razy mniej.  Uśmiech mamy dla znajomych, życzliwość dla rodziny. Do nieznajomych mamy niechęć, bo nie wiadomo kto zacz. Nie ufamy też państwu, bo teraz kradnie mi cichaczem co miesiąc 6% mojego dochodu, tyle bowiem wynosi inflacja.

Bartłomiej Kozera