Na mojej działce (II)24 – Węgierki, czyli zebrało mnie na wspominania

Są węgierki i śliwki. To jakby inne światy. Świat bardziej szlachetny i ten drugi. Z węgierkami wchodzimy w ostatni etap owocowania naszej działki. Tego roku obrodziły znakomicie, choć przestraszyła nas wiosną ich choroba – torbiel. Na szczęście choroba niewiele im zaszkodziła.

Kiedyś chodziłem po drzewie, by zerwać węgierki, ale dzisiaj tego nie robię. Coraz starsze drzewa, ja coraz starszy. Ja mam miażdżycę, one próchnicę. Ja twardnieję, ono mięknie. Dwie starości, gdy się spotkają to się może źle skończyć.

A propos – zauważyłem, że dokonują się z nami dziwne rzeczy. Samotniejemy. Kiedyś, w młodości byle okazja sprawiała, że spotykałem się z kolegami. Wręcz wymyślaliśmy okazje. Coś wypić, podyskutować, pożartować. Nie było miesiąca bez tego. A teraz jest zupełnie inaczej. Ile to uzgodnień wymaga obecne spotkanie, a zabiegów, a przygotowań. Fakt, że telefony komórkowe zwielokrotniły liczbą kontaktów zastępczych, mianowicie rozmów o wszystkim i niczym. Czy to zastąpi jednak tamtą bliskość duchową? Fakt, że sklepy oferują jadła wyszukane i byle czym imprezy się nie opędzi. Czy to zastąpi jednak dawną serdeczność? Właśnie tej dawnej więzi mi żal. Tej sympatii, zażyłości. Ona chyba na zawsze przepadła. Samotniejemy.

Kiedyś rozmowy o polityce nie miały końca. Zgodnie krytykowaliśmy rzeczywistość PRL. Dziś każdy ma inne poglądy i rozmawiać o polityce się nie da. Nie tykamy tego, co prywatne. Sport nas nie interesuje. Kościół także. Coraz mniej tematów wspólnych. Natomiast coraz więcej indywidualnych niedomagań. Każdy o swojej chorobie mówi. Każdego trzeba wysłuchać, a wiedza ta się nie syntetyzuje. Nie tworzy nowej jakości. Żadnemu poza tym nie można nalać do lampki, bo szkodzi. Choć trunki znakomite. Kiedyś świetnie smakowało byle co. Dziś byle jak smakuje to, co świetne.

A może jest tak nie ze względu na naszą starość, tylko epoka jest inna? Może te niegdysiejsze spotkania naruszałyby dzisiaj naszą wolność? Kiedyś nie przejmowaliśmy się tym. Wzajemnieśmy się niewolili. Nie było wolności w kraju, nie było więc i w nas. Teraz, gdy mamy wolność, nie można wchodzić do niczyjej intymności. Trzeba szanować wolność każdego człowieka, bo to istotna wartość.

Kiedyś wiele osób przychodziło do nas po śliwki. Teraz to jest w zaniku. Dwa drzewa węgierek obficie nas zaopatrują, ale coraz mniejsze na nie zapotrzebowanie. Gdzie to dawne smażenie powideł? A śliwki w occie? Też poszły w zapomnienie. I taka niewesoła refleksja: obecni ludzie, ze względu na szybkość zmian zachodzących w świecie, mniej przeżywają swój świat. Żyją pobieżniej. Powierzchnej. Faktem jest, że żyją dłużej, ale w sumie mniej zażywają tego życia niż kiedyś, gdy żyło się krócej.

Ot, życie teraz to jakby ścieranie nalotu z węgierek, a cały smak jest przecież w miąższu.

Bartłomiej Kozera