Na mojej działce III/29 (ostatni) – Działkowe przewagi

Często myślę o wzajemnych relacjach działki ze mną. I najczęściej w ten sposób, że ma ona przewagę. Zacznę od kwestii najważniejszej. Działka wie, jaki będzie finał poszczególnych roślin. Ich istota wyprzedza bowiem ich istnienie. Gdy trzymam w ręku torebkę z nasionami, dajmy na to dziwaczka, to wiadomo z góry, jak będą wyglądać kwiaty na grządce. Wszystko na mojej działce od początku zna swój sens. Finał jest wiadomy przed startem. W związku z tym działka jest przewidywalna. Można na niej wszystko zaplanować. Dzięki temu ma ona swój rytm, wewnętrzną logikę, jakiś sens.

A ze mną jest inaczej. Z tego, że dzisiaj jest miły poniedziałkowy ranek nie wynika jaki będzie wtorkowy wieczór. Nawet nie wynika jakie będzie poniedziałkowe południe. Startuję zawsze w kierunku niewiadomego. To jest tak, jakbym wsiadał do pociągu, który jedzie tam, gdzie go tory zaprowadzą. Niby planuję to i owo, niby zamierzam coś, ale w gruncie rzeczy efekt nigdy nie jest na miarę planu. Raczej jest tak, że najpierw istnieję, zdarzam się i to mnie jakoś określa.

Ponoć składam się z dwóch światów – ciała, które podlega prawom przyrody i duszy nad którą przyroda nie ma władzy. O problemy ciała pytam się „dlaczego”, ale duszy stawiam pytanie: „po co”? Jednak to tylko wiedza podręcznikowa. Jestem psychofizyczną jednością. Jak ciało jest chore to i dusza niedomaga. Jak dusza więdnie to i ciało upada. Często jest tak, że udanie walczymy z chorobą, a bywa, że się chorobie poddajemy. Myślę, że jest to konsekwencją dogadywania się duszy i ciała. Ciało z duszą ma kontakt i mówi kiedy choroba jest lekka, a kiedy śmiertelna. A gdyby zejść poziom niżej to i tak okazałoby się, że tabletki na porost włosów czy krem przeciw zmarszczkom nie powodują pojawienia się na głowie włosów i zaniku zmarszczek. Tak jak przeczytanie pięć razy „Pana Tadeusza” nie sprawia, że stanę się rozpoetyzowany. W człowieku nie działa to tak, jak na działce. Podleję pomidory, a one się prostują. Podsypię nawozu a roślina się wzmacnia. Wszystko jest, jak wspomniałem, przewidywalne.

W jednym mam przewagę nad działką, co sprawia że w gruncie rzeczy uważam, że nieźle jest być człowiekiem, mianowicie na działce nie ma wolności. Na działce wszystko jest konieczne. Trawa musi rosnąć, gdy jest ciepło i pada deszcz. Pomidory muszą czerwienieć, gdy przychodzi sierpień. A ja tymczasem mogę skosić trawę dziś, a mogę  skosić jutro. Mogę zebrać pomidory, ale mogę się jeszcze od tego powstrzymać. Mam wolną wolę. To ona rodzi tę niepewność, niejasność, z którą się zmagam. Bo jak ją mam, to chcę używać. Tworzę w konsekwencji swoje życie z nicości i za wszystko, co robię jestem odpowiedzialny. Ale jestem trochę jak artysta, który musi stworzyć przynajmniej jedno dzieło sztuki, mianowicie siebie. Człowiek brzmi trudno, a przez to może niekiedy i dumnie.

25 września 2017 r.                                                        
Bartłomiej Kozera