Zmierzch książki – 01.11.2019 r.

W połowie XV wieku Johanes Gutenberg stworzył przemysłową formę druku, jak to się mówi: wynalazł druk. Prostą konsekwencją tego wynalazku było upowszechnienie książki. Ale rzeczywiste efekty nie przyszły do głowy Gutenbergowi, bowiem upowszechnienie książki zapoczątkowało Reformację, a więc upadek autorytetu Kościoła i niemal równolegle narodziny nowożytnej nauki. Oto u progu nowoczesnego świata narodził się nowy autorytet – książka, ponieważ była drukowana, a przez to tańsza, więc dostępniejsza niż dotychczasowa rękopiśmiennicza. Zdetronizowała ona tych, którzy powagę swą opierali na słowie mówionym.

Na naszych oczach, po pięciu wiekach panowania, upada autorytet książki. Biegli w statystyce podają jak wielki procent ludzi nie przeczytało żadnej książki. Ot, książka straciła sens. Bardzo niewielu kupuje książki, upadają antykwariaty, słowem zmierzch papierowej książki.

Ten upadek nie dokonał się nagle. Jeszcze gdy pracowałem zawodowo, w końcu XX wieku książka była lekceważona. Zaczęły ukazywać się dla studentów jakieś wypisy, zbiory, wybory tekstów. W czasie moich studiów – w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku – rzecz nie do pomyślenia. Pamiętam jak na Uniwersytecie Warszawskim jeden z profesorów delikatnie zwrócił mi uwagę, gdy pożyczałem w bibliotece jakieś polskie opracowanie, że czyta się oryginały. Kanta po niemiecku, a Kartezjusza po łacinie, a Locke’a po angielsku.

W jakiejś mierze ten upadek książki wynika stąd, że wszyscy zaczęli je pisać. Już to odebrało powagę książce. Pisarz przestał być autorytetem, kiedyś nawet mówiono: wieszczem. Zniknęły nadto dawne, zacne wydawnictwa, pojawiło się tysiące nowych, bo druk książki, w dobie komputera jest banalnie prosty. Ale to są przyczyny poboczne, bo rzeczywistą przyczyną upadku roli książki jest rozwój Internetu. Mnie też się zdarza, że częściej zaglądam do wikipedii niż do papierowych słowników czy encyklopedii. Inaczej mówiąc to, co sprawiło, że książka kiedyś odniosła zwycięstwo legło u podstaw jej klęski – cena. W Internecie za kilkanaście złoty miesięcznego abonamentu można mieć natychmiast wszystko – całą bibliotekę.

Upadek książki oznacza upadek autorytetu ludzi, których pozycja społeczna zależna była od książki – intelektualistów. W Internecie bowiem jest to, czego szukaliśmy u lekarza czy nauczyciela. Upadek książki nie oznaczy upadku roli wiedzy. Chodzi tylko o zanik znaczenia medium. Zbyt wiele zawdzięczmy nauce, zbyt waży ona na losach współczesnego świata, aby można ją było odrzucać.

Niech nas nie zmyli Nobel dla Olgi Tokarczuk. To wielki zaszczyt, owszem ale ile osób przeczytało cokolwiek tej pisarki. „Księgi Jakubowe” – wybitne dzieło laureatki liczą blisko tysiąc stron. Jak to się ma do najpopularniejszej lektury rodaków, mianowicie esemesów?

Bartłomiej Kozera