Co się z nami dzieje?
Codziennie na moim biurku ląduje wiele skarg działkowców. Skarżą się oni na różne dolegliwości ogrodowe, ale w gruncie rzeczy ich skargi są podobne. Mianownik, który je łączy to zaimek „ja” we wszystkich odmianach deklinacyjnych.”Sąsiad mi dokucza”, „nie dochodzi do mnie woda”, „moim autem nie mogę dojechać na działkę” itd. Nie ma skarg, które dotyczyłby dobra ogólnego ogrodu, wszystkie dotyczą mojej działki.
Przed epoką nowożytną egoizm nie był znany. Ludzie, aby przeżyć, musieli się wspierać. Liczyła się wspólnota. Im bliżej współczesności, tym nastroje egoistyczne były większe, bo człowiek w pojedynkę coraz bardziej dawał rad. Aż doszliśmy do naszego wieku, w którym piękne jest to, co mi się podoba, dobre to, co mi dłuży, prawdziwe to, co ja myślę. W naszym wieku nawet Dekalog zsubiektywizowaliśmy. Owszem jest „nie kłam”, ale pod warunkiem że prawda nie jest gorsza niż kłamstwo. Owszem jest „nie zabijaj”, ale poza sytuacjami, gdy czegoś lub kogoś bronimy.
Tymczasem obiektywnie rzecz ujmując wracamy do czasów dawnych, do czasów w których wzajemne wspieranie jest warunkiem przetrwania. Jest nas blisko 8 miliardów. Wszyscy jesteśmy zależni od sytuacji naszej planety, Ziemi. Tymczasem cierpi ona coraz bardziej ze względu na nasze egoizmy. Odczuwamy przecież na co dzień skutki zmian klimatycznych. Jeśli nie porzucimy postaw egoistycznych, nie zatroszczymy się o dobro wspólne, większe od naszego, nie przeżyjemy.
Zmienię swoje myślenie, gdy na moje biurko zaczną wpływać skargi w rodzaju: na mojej alei jest za mało krzewów jagodowych, niech zarząd przyjrzy się temu. Owszem pewną jaskółką było zainteresowanie grantami ARiMR, ale ona słabo wleciała.
Nikt nie chce pozbawić się tego, co ma, przeciwnie chce to poszerzać, bo żyje się raz. To już nie jest egoizm, to egotyzm. Nie tylko brak troski o własny świat, ale i świat naszych dzieci i wnuków.
Bartłomiej Kozera
21.06.2023 r.