Moim zdaniem (38) – Dobro i zło
W moim ogrodzie spotykam różnych ludzi. Jedni są mili, drudzy nie, jednych nazwę dobrymi, innych nie. A jednocześnie jest tak, że żaden człowiek nie powie o sobie, że jest złym człowiekiem. Przeciwnie, każdy myśli, że przepełnia go dobro. Bardzo mnie ten problem nurtował, mianowicie dlaczego tak jest? Nie wiem, czy znalazłem odpowiedź.
Drogą, na której można pojąć ten fenomen jest drogą stopniowania. Nikt nie popełnia od razu czynu okropnego, bo wtedy musiałby się nazwać złoczyńcą, to się dzieje inaczej. Znane powiedzenie mówi od „rzemyczka do koniczka”, to znaczy, że istnieje powolna droga zła tak jak i droga dobra. Na tej drodze każdy drobny zły uczynek utwardza nasze serce, tak jak dobry czyni je miększym. W konsekwencji nikt z nas nie wie, czy jest dobrym czy złym człowiekiem. O tym mogą adekwatnie orzekać inni. Nie my sami.
Inną sytuacją tworzą zdarzenia, które w naszej intencji miały być dobre, a odczuwane są przez adresatów jako złe. Miałem zwyczaj zadawać zdającym egzamin ratujące pytania pomocnicze. Od kiedy powiedziano mi, że są to betonowe koła ratunkowe, już egzaminowanym nie pomagałem w ten sposób.
Okazuje się zatem, że nie ma ludzi dobrych czy złych z natury. Wszyscy stają się tacy lub inni, zdarzając się w świecie. I to jest wniosek sympatyczny, ale jest też wniosek przykry: stwardniałe serce trudno zmiękczyć.
18 lutego 2019 r.
Bartłomiej Kozera