Moim zdaniem (9) O biurokracji w Związku
W 1979 roku otrzymałem działkę. Na złożonym podaniu szef mojego związku zawodowego napisał, że popiera, a u góry prezes Pracowniczego Ogrodu Działkowego zrobił anons o przydziale działki i wpisał jej numer. To były jedyne moje dokumenty działkowe. W 1981 roku budowałem altanę, więc wzbogaciłem dokumentację o jeszcze jedną kartkę ze szkicem altany.
Teraz dokumentacja każdego nowego działkowca liczy kilkanaście kartek. O tyle wrosła biurokracja, czyli o setki procent. Tylko, że w dawniej rządził prezes i zarząd za pomocą swojego rozumu. Teraz rządzi prezes i zarząd za pomocą prawa. PRL było państwem woluntarystycznym i takie było zarządzanie działkami. Wtedy wola rządziła.
III RP jest państwem prawa, więc i w ogrodach ono się pojawiło. Ale nasze prawo często tworzone jest w pośpiechu, przez to ustawicznie zmieniane. Więc potrzebne są wyjaśnienia, dookreślenia, interpretacje, czyli konieczna jest produkcja papieru – biurokracja. Zarządom ROD natomiast biurokracja się nie podoba. Trzeba bowiem czytać ze zrozumieniem, stosować się, bo wszyscy muszą jednakowo, a to znaczy że znikła wolność, czy samowola zarządów.
A gdyby prawo było lepsze, to biurokracji by nie było? Byłaby, bo w Polsce zrozumienie prawa, zwane kulturą prawną, jest na niskim poziomie. Może biurokracja byłaby mniejsza, ale też by była. Jest bowiem koniecznym elementem systemów opartych na prawie. Więc by poczuć się wolnym, trzeba moim zdaniem tę konieczność pokochać.
30 lipca 2018 r.
Bartłomiej Kozera