Moim zdaniem II (11) – Obywatel a konsument

W PRL mówiono do mnie „obywatelu”. Byłem obywatelem, co znaczy, kimś, kto mieszkam tu, jest mieszkańcem tego kraju. Stare słowo, chyba czeskie, znane w języku polskim od XV wieku. Ale obecnie wyszło z użycia, bo obecnie jestem konsumentem. To słowo jest łacińskie, a consumo znaczy używać. A ten który używa to consumptor i oznacza tego, który coś niszczy.

Dawniej biedni oszczędzali, cerowali, łatali, naprawiali a bogaci wydawali pieniądze. Teraz jest odwrotnie. Bogaci oszczędzają, lokują pieniądze, a biedni kupują za wszystkie pieniądze. Swoje i pożyczane. Kiedyś gdy byłem obywatelem, to znaczy byłem pełnoprawnym członkiem społeczeństwa. Teraz aby tak było muszę być konsumentem. Tych, którzy nie konsumują potępia się i nazywa menelami, lumpami czy marginesem. Jest tak dlatego, że konsumenci napędzają rozwój gospodarki, On przecież on jest wartością, a nie człowiek.

Dotychczasowe przekonania były takie, że należy zachować umiar, a nawet wyrzekać się przyjemności. Tę ideę upowszechniano od starożytności, podtrzymywał ją Kościół. Teraz straciło to przekonanie aktualność. By być uznanym trzeba konsumować. Jedynym miejscem, w którym zachwycam się sobą są sklepy, mianowicie że jest tyle rzeczy, których nie potrzebuję. Ale jestem z przeszłej epoki.                                  

16 marca 2020 r.                                                                 

Bartłomiej Kozera