Moim zdaniem II (42) – Miłość do działki
O tym, że działka zajmuje wysokie miejsce w hierarchii moich wartości nie muszę nikogo przekonywać. Jest tak z powodu jej bezbronność, uległości, ale też oczywiści z powodu jej piękna. Ten urok działki nie jest jednaki przez cały roku, stąd miłość moja jest gwałtowna wiosną, słabsza późną jesienią. Czym jest miłość? Narzucająca się odpowiedź jest taka: miłość to uczucie kochania. Czy jednak tylko uczucie? Wszak uczuć nie jesteśmy pewni, to raczej one nami rządzą, a nie my nimi. A tymczasem miłość dwojga ludzi staje się podstawą małżeństwa. Gdyby była tylko uczuciem nikt nie powinien przyrzekać, „że aż do śmierci”. Ci, którzy utożsamiają miłość z uczuciem rozwodzą się, gdy uczucie wygaśnie. To jest hedonistyczne pojmowanie miłości – przekonanie, że miłość winna dawać tylko radość i przyjemność.
Kocham działkę, więc jak ta moja miłość się spełnia? Przecież nie kończy się na wzdychaniu, ale realizuje się w pracy na rzecz działki. Po prostu troszczę się o nią. Podlewam, rozsadzam, nawożę. Zatem miłość to również wysiłek. Ale próżna byłaby troska, gdybym nie znał potrzeb kochanego obiektu. Więc warunkiem troski jest poznanie. W przypadku działki to trochę poznanie z książek, trochę wiedzy od innych ludzi, ale w dużej mierze poprzez obserwację i analizę stanów kwiatów, warzyw czy drzew. W przypadku ludzi to tylko rodzaj miłosnej intuicji.
Miłość jako uczucie to taka lekka miłość. Tak naprawdę miłość wymaga wysiłku, pracy, bo jest to ciągłe czynienie przedmiotu miłości coraz godniejszym i lepszym. Wedle jego pojmowania godności i dobra, a nie naszego, bo to, co kochamy jest najważniejsze.
19 października 2020 r.
Bartłomiej Kozera