Na mojej działce (II)10 – Glicynia, czyli piękno dostojne
Po raz pierwszy w tym roku zakwitła u nas tak obficie. Glicynia to jej spolszczona nazwa. Nazywa się wistaria, choć najczęściej mówi się o niej wisteria. Zakwitła razem ze złotokapem. Nie mają ze sobą nic wspólnego poza tym, że obie te rośliny są piekielnie trujące i anielsko piękne. Wisteria to pnącze, a złotokap to krzew.
Spacerujący aleją przyglądają się pilnie glicynii, bo rzeczywiście jest imponująca. W naszym ulubionym kolorze fioletowo – białym. Długie, dochodzące do 50 centymetrowe sople, utkane z małych motylkowych kwiatuszków, zwisają w mnogiej liczbie. Wygląda to niezwykle uroczo. I pachnie nienachalnie. Jej tegoroczne kwitnienie to efekt dojrzałości. Czekaliśmy na to zdarzenie kilka lat, aż pnącze zmężnieje. Warto było czekać. Widok jest niezwykły tym bardziej, że obok glicynii kwitnie w podobnym kolorze lilak. Tworzą zgrany duet.
Gdy otrzymaliśmy działkę w końcu lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, kwiatów było niewiele. Róże, lilie, narcyze, tulipany, irysy, mieczyki. Chyba wszystkie wymieniłem. Przynajmniej gdy idzie o te występujące na działkach. Dopiero na początku naszego wieku ruszyła lawina nowych kwiatów. Każdego roku pojawia się wiele podgatunków, odmian. To idzie w setki. Już dawno zgubiliśmy się w nazwach.
Ten rozwój kwiaciarstwa wynikał z potrzeby upiększenia świata. Jesteśmy bowiem świadkami dokonującej się globalnej jego estetyzacji. Wszystko na gwałt pięknieje. Czy to nasze domy, czy ulice, czy działki. Chodzi o łatwe, by nie rzec przyjemne piękno. Takie piękno, do którego nie trzeba dorastać, czy wysilać się by je pojąć. To jak prosta piosenka, a nie skomplikowana sonata czy fuga. Rozumiemy to piękno od razu, bo odwołuje się ono do poczucia piękna obecnego w nas.
Nie zapomnę naszej wizyty, jakoś tak w pierwszej dekadzie tego wieku, na targach budowlanych, gdzie oglądaliśmy piękną dachówkę, piękne rynny czy inne urządzenia budowlane. I to nasze zdziwienie, że i tu już piękno dotarło. Słowem każda rzecz nie tylko służy praktycznemu celowi, ale jest równocześnie piękna.
Dlaczego tyle piękna na nas spływa? Jaka jest tego przyczyna? Pierwszy powód jest jasny. Rzeczy w sklepach pięknieją dlatego, że to co piękne lepiej się sprzedaje. Z tego powodu zachodnie towary wyparły kiedyś nasz, rodzime. Były ładniejsze. Milej wziąć do ręki piękne żelazko, czy piękny czajnik. Czyli pierwszy powód jest komercyjny.
Natomiast pięknienie świata to element powszechnego hedonizmu. Boć przecież jest to piękno przyjemne, sprawiające, że świat w ten sposób piękny jest milszy. To się nawet przeniosło na ludzi. Powszechnie dziś obowiązujący zwrot: „świetnie się bawiłem” jest irytujący. Życie stało się zabawą, świat zespołem przyjemnych obrazków. Wszystko takie cacy.
Glicynia jest piękna, ale to piękno dostojne. Tulipanami byłem zachwycony. Wisteria wprowadziła mnie natomiast w stan podniosły. A mówi się, że mężczyźni poza uczuciem głodu, nie mają żadnych innych uczuć.
Bartłomiej Kozera