Moim zdaniem III (8) – Szlachetne zdrowie

Względem zdrowia możliwe są trzy stanowiska. Pierwsze, reprezentowane z reguły przez mężczyzn uznaje, że bycie zdrowym jest tożsame z dobrym samopoczucie, chęcią do pracy, czy szerzej życia. Traktuje to podejście zdrowie jako wartość subiektywną; ja decyduję o  tym, czy jestem zdrowy czy chory. Znam swój organizm, jestem przecież u siebie, panuję w związku z tym nad sytuacją.

Drugie stanowisko, raczej kobiety mu ulegają, to przekonanie, że o zdrowiu decydują wyniki badań. Jest to podejście uznające zdrowie za wartość obiektywną. Samopoczucie jest zawodne, niezawodne są wyniki badań. Zdrowy jest ten, czyje wyniki mieszczą się w przewidzianych ramach. Przekonanie to wyrasta z wiedzy o tym, że współczesne nauki o ludzkim organizmie, a także technika badań medycznych znacznie wyprzedzają naszą wiedzę o samym sobie. A nasze doznania nie są odzwierciedleniem tego, co dzieje się w organizmie, więc poddajemy się badaniom.

Trzecie stanowisko to takie relatywizujące, gdy przychodzę do swojego lekarza mówię, że wszystko ze mną w porządku, ale potrzebuję jak zwykle te same lekarstwa. Mówię więc, że jestem zdrowy, choć wyniki mówią, że nie całkiem. Wyobraźnia podpowiada mi takie obrazy, że będzie ze mną coraz gorzej, a ja akceptując tę sytuację będę mówił, że wszystko jest w  porządku. Jest to optymistyczna odmiana stanowiska drugiego.

Jak z tego wyliczenia widać pierwsza i trzecia koncepcja nie bardzo ma sens mimo, że wielu im ulega. Tymczasem choroby są często podstępne, nie dają żadnych objawów, a gdy te się pokażą, jest za późno. Z chorobami jest tak, że gdy diagnoza jest trudna, wtedy leczenie jest łatwe i odwrotnie – gdy już łatwa diagnoza, wtedy leczenie jest trudne. Na podstawie badań diagnoza jest znacznie wcześniejsza niż na podstawie samopoczucia. Pewnie, że wtedy przenosimy lęk z choroby na badania, ale pomniejszamy go o możliwość bycia wyleczonym.

22 lutego 2021 r.                                                                          

Bartłomiej Kozera