Miesięcznik felietonisty – sierpień 2023 (wakacje) – pt. “PRZYJEMNOŚĆ (2)”

Wieki średnie kontynuowały, wbrew pozorom, pojmowanie przyjemności bliskie epikurejskiemu – przyjemność to brak cierpień. Zmieniło się tylko źródło cierpienia, bo okazała się nim teraz ludzka egzystencja. To pociągnęło za sobą zmianę rozumienia przyjemności. Sfera przyjemności rozpoczynała się tuż po śmierci, w niebie, tyle że była  sferą dostępną jedynie dla tych, którzy teraz i tu dostatecznie cierpieli – odprawiali posty i pokuty, dawali na Kościół datki i dobrze służyli swoim panom.

Wszelkie próby posmakowania nieba tu na ziemi, w trakcie  życia,, były surowo karane. Tylko pijaństwo było dopuszczone jako jedyna przyjemność. W rzeczy samej troska Kościoła o to, aby ludzie cierpieli była troską o ich dobro, o ich zbawienie. Z czasem jednak normy tego zbawienia zostały tak wyśrubowane, że prosty człowiek stracił nań nadzieję, Wówczas świadomość potępienia po śmierci zrodziła potrzebę użycia  i uciech w doczesnej egzystencji. Tak oto upada średniowiecze, które samo siebie zabiło. Rodzi się nieznane wcześniej pytanie: co z człowiekiem za życia?

Nowożytność odpowiadając na to pytanie idzie dwoma drogami. Jedna jest racjonalna, wedle niej to rozum wyznaczać winien cele egzystencji ( Immanuel Kant), a druga irracjonalna –  te cele  wynikają z uczuć (Dawid Hume). I zwycięża właśnie ta tendencja. Jej najpełniejszym ucieleśnieniem jest utylitaryzm. Czyn ma moralną wartość jedynie wtedy, gdy jest użyteczny, gdy służy czemuś praktycznemu. A celem naszych działań jest przyjemność i unikanie cierpień. Brzmi to podobnie jak u Epikura, ale sens jest odmienny. W utylitaryzmie idzie o zaspokajanie potrzeb, tam chodziło o ich ograniczenie . Tutaj idzie o mnożenie przyjemności, tam o unikanie cierpień.

Zasada utylitaryzmu brzmiała tak: maksymalnie wiele przyjemności dla maksymalnie dużej liczby ludzi.  To w gruncie rzeczy taka buchalteryjna zasada. Jeśli wypicie butelki whisky w gronie przyjaciół daje przyjemność większą niż odsłuchanie Aidy Verdiego, to whisky ma większą wartość. Przyjemność bowiem prócz aspektu ilościowego ma nadto subiektywny charakter. Te same liczbowe stosunki decydują o minimalizacji cierpień. Uratowanie dwóch ma mniejszą wartość niż uratowanie trzech, niezależnie od ich społecznej wagi.

Współczesny świat poszedł drogą wskazaną przez utylitaryzm. Wszystko ma być przyjemne. Nawet piękno czy prawda, więc mamy kiczowate piękno i sfałszowaną prawdę. Miast pracy ludzie chcą się świetnie bawić.  A konsekwencje tego zaspokajania potrzeb nie są zabawne, Zarówno w skali makro jak i mikro niszczymy bezpowrotnie świat. Kiedyś odpowiedź na pytanie czy lepiej być niezadowolonym Sokratesem, czy zadowolonym głupcem była prosta, dziś już tak nie jest.   

Bartłomiej Kozera

01.08.2023 r.