Na mojej działce (III)13 – Działkowe zabobony

Absolutnie odrzucam wszelką magię, wszelkie zabobony, wszelkie czary. Jestem racjonalistą. Ale dotarliśmy do trzynastego odcinka tegorocznych, internetowych rozważań a powszechnie wiadomo, że „13” to liczba  feralna. Choć nie wiadomo dlaczego.

Zabobon ma to do siebie, że nie odpowiada na pytanie „dlaczego”. Związany jest bowiem  z najstarszym sposobem myślenia, mianowicie myśleniem magicznym, czyli takim, które nie jest oparte na związku przyczynowo – skutkowym. Dlaczego czarny kot przebiegający nam drogą wróży nieszczęście? Nie wiadomo. A dlaczego na widok kominiarza trzeba się złapać za guzik i czekać na osobę w okularach? Nie wiadomo. To wszystko ma od nas odwrócić nieszczęście lub przybliżyć szczęście. Jest tak dlatego, że samo szczęście pojmujemy magicznie jako bezprzyczynowy traf. Oto wygrana w Lotto nie wiąże się ze szczególnymi cnotami wygrywającego. Człowiek dobry nie ma więcej szans na wygranie niż zły, mądry nie góruje w Lotto nad głupim, bo szczęście to traf. To taki niebywały biznes. Mały wysiłek – wysłanie kuponu, znalezienie kwiatu paproci, pocałowanie ropuchy – i znakomity, wręcz kosmiczny, efekt. Ciągle niestety u nas obecne jest baśniowe pojmowanie szczęścia.

A tymczasem w mojej pracy zawodowej trzynasta pensje była zawsze większa niż pozostałe, więc była dobrem. A pierwsza moja opolska rejestracja na maluchu, choć zawierała „13” to przysporzyła wiele frajdy. Tym niemniej w ogólnej „13” jest parszywa, choć nikt nie wie dlaczego.

W jakie zabobony wierzą działkowcy? Wszystkie one związane są z uprawą. Każdego roku, gdy kupuję rozsadę pomidorów pytam: jak je hodować, udaję bowiem, że będę to robił pierwszy raz. Czego ja się nie nasłuchałem. Do dołka wrzucić kawałek namoczonego chleba. Albo wrzucić zmiętą pokrzywę lub raczej skrzyp. A może w łodygę pomidora wbić kilka centymetrów miedzianego drutu. Albo spryskać roztworem drożdży.

I tak ze wszystkim. Rzetelna wiedza działkowa płynie swoją drogą, a zabobony szerzą się dalej. Dlaczego? Bo zabobon daje prosty przepis. Wbiję ten miedziany drucik w łodygę i cały sezon spokój. A książki mówią o konieczności cyklicznych oprysków, o wzmacnianiu nawozami. Słowem niezmiernie komplikują. Zabobon ma przewagę – jest prosty. To jest w ogóle szkopuł każdej nauki, że informuje nieprosto, że jest trudna. Właśnie po tym poznajemy naukę, że jest trudna.

Dopóki mój los nie zależy tylko ode mnie będę uciekać się do magii. A przecież świat jest zbyt złożony, aby wszystko było w moich rękach, więc zabobon ma się dobrze.

5 czerwca 2017 r.                                                      
Bartłomiej Kozera