W poszukiwaniu sensu – 01.03.2020
CNie wiem kim bym był w średniowieczu. Możliwe, że kopistą, bo z zamiłowaniem piszę. Przepisywałbym księgi przy świetle słońca lub lampki oliwnej. Po pierwsze, byłbym niezmiernie rad z tego co robię, po drugie tę pracę wykonywałbym bardzo starannie. Ozdabiałbym inicjały godzinami, bo budząc się rano wiedziałbym co mnie czeka jutro, za miesiąc i za rok, więc do czego miałbym się spieszyć? Wiadomo kto się cieszy z pośpiechu człowieka.
Pośpiech to wymysł czasów maszyny i pary. Dawniej nie znano pośpiechu. Bóg posadowił mnie na miejscu skryby, powierzył mi te obowiązki, więc mam je dobrze wykonywać. Moje miejsce w społeczeństwie decyduje o tym, co robię. Jak jestem chłopem to uprawiam ziemię, jak szlachcicem to staję w szranki w obronie króla. A jak jestem kopistą, to przepisuję księgi. A dzisiaj jest odwrotnie: to co robię decyduje o moim miejscu w społeczeństwie, więc ludzie nie mają na nic czasu, spieszą się, by być wyżej w społecznej stratyfikacji.
Jako skryba byłbym głęboko przekonany o sensie swojej pracy. Wzorem byłby dla mnie biblijny Baruch. Skoro Bóg natchnął mędrców i podyktował im te uczone księgi, więc również sprawił, że trzeba je upowszechniać. Choroba sąsiadki też ma sens, niedawno źle o mnie mówiła. I ten żółty deszcz, który spadł w ubiegłem tygodniu też miał sens, Bóg nas ostrzegł. Wszystko w średniowieczu było sensowne. Sensem człowieka było służenie Bogu, sensem świata ukazywanie Bożej potęgi. Świat człowieka średniowiecznego miał przyczynę celową, więc wszystko było po coś, w jakimś celu.
W świecie maszyn i pary cel się ulotnił, zaczęła liczyć się przyczyna. Demokryt miał rację, gdy chciał przyczynowo wyjaśniać świat, bo chciał mieć udział w jego istnieniu. Tak więc w wiekach późniejszych liczyła się władza. Najpierw władza nad sobą. Oto już w końcu XV wieku książę Pico della Mirandola pisał: „Ciebie (człowieku – BK) oddaję w twoje ręce, abyś swą naturę sam sobie określił”. (O godności i wolności człowieka). Wiek później Francis Bacon chciał dać człowiekowi już władzę nad światem. Pisał on, że „tyle mamy władzy, ile mamy wiedzy” (Novum organum). Pierwotnie wartość wiedzy polegała na czynieniu świat zrozumiałym. W nowej epoce wiąże się z władzą nad światem, na czynieniu go zależnym od nas. Oto dwie przesłanki, które sprawiły, że dawny świat sensu upadł.
Mamy władzę nad światem i co z tego? Czy nasze życie ma większą wartość? Kończąc szkołę średnią zastanawiałem się kim chcę być. Świat jawił mi się jako ocean możliwości, więc wybór był bolesny – żal było tego, co niewybrane. Mając więcej lat wybierałem żonę. Ta sama trudność, co z wyborem zawodu. I tak już szło. Ciągłe poczucie niespełnienia, niedosytu, niezrealizowania, właśnie bezsensu.
A dawniej byłoby inaczej. Byłbym tym, kim ojciec. Żeniłbym się z tą, którą dla mnie Bóg przeznaczył, a ojciec wybrał. Nie miałbym władzy nad sobą, nad swoim życiem, ale miałbym poczucie głębokiego sensu. Jako filozof opowiadam dzisiaj historyjki na różne tematy. A dawniej wyjaśniałbym ukryty sens świata. Racjonalizowałbym to, co pozornie irracjonalne. Dziś tylko śmieszę, kiedyś budziłbym podziw. I tego utraconego podziwu najbardziej mi żal.
1 marca 2020 r.
Bartłomiej Kozera