Co mi grozi? – 01.04.2020 r.

MW telewizji przekonują mnie, że najbardziej zagraża mi ten nowy wirus. Media papierowe też niby na to stawiają. Jedna z partii straszy mnie, że gdy do władzy dojdzie druga to mi wszystko zabiorą. Druga partia straszy mnie wyjściem z Unii Europejskiej, jakie funduje ta pierwsza partia. Słowem wszyscy każą mi żyć w wiecznym strachu. W konsekwencji oddycham tylko częściowo, ustawicznie myję ręce, by nie złapać tego wirusa. Chodzę obwieszony torbami z materiału, bo unikam folii. Na wszelki wypadek nie korzystam z dobrodziejstw Unii, aby się do lepszego nie przyzwyczajać.

Machiavelli (XVI wiek) gdy go pytano czy lepiej służą państwu ci, którzy władcę kochają, czy się go lękają, odparł, że strach jest zdecydowanie lepszym narzędziem władzy niż miłość. Miłość jest niestała i ograniczona – dowodził, a strach można ciągle potęgować. Ludzie muszą się czegoś bać – też tak uważał Stalin (XX wiek) Niech to będzie jakiś wróg, jakaś zewnętrzna moc. Jak jej nie ma to trzeba ją wymyślić.

Pominąłem milczeniem groźby, jakie związane są z samym moim istnieniem, tak zwane groźby egzystencjalne. Mam prawie 75 lat. Śmierci się nie boję, bo gdyby śmierć była czymś strasznym, to ludzie baliby się umierać, a tak nie jest. Ludzie nie lękają się umierać. Życia się boję, właśnie w wieku 75 lat. Pozornie starość jest łatwa, bo wszystkie trudne problemy życiowe, związane z pracą, rodziną mamy już za sobą, ale samo istnienie w tym wieku jest trudne, wywołuje lęk. Począwszy od chodzenia – człowiek się z trudem porusza a skończywszy na spaniu – pobudki nocne przydarzają się mi co parę chwil. To, co było trudne w młodości staje się na starość łatwe, to co było łatwe w młodości staje się na starość trudne. Jaka to teraz prosta decyzja dzisiaj na jakie studia należy się wybrać. Jakież to natomiast teraz trudne podbiec do autobusu.

Co mi grozi? Najwyższy wymiar kary skazuje mnie na życie w udręczeniu, w bojaźni. Nigdy nie byłem przesadnie odważny – zawsze formułowałem sądy hipotetyczne, lękając się kategorycznych. Posługiwałem się trybem przypuszczającym, wyrzekając się rozkazującego, więc teraz jest mi trudno zająć zdecydowaną pozycję wobec koronarowirusa. Inaczej mówiąc ja nikomu nie zagrażałem, to cały czas coś/ktoś mi grozi.

Współczesny świat, tak zresztą jak światy wcześniejsze, utkany jest z lęków. Religia posługuje się grzechem, diabłem i piekłem, polityka przeciwnikiem i wrogiem, ekonomia biedą i kryzysem. Słowem każdy straszy czym może, więc te groźby nie działają na nas tak bardzo. A swoją drogą to fascynujący temat: dlaczego na świecie więcej groźby niż miłości? Ale to materiał na następny felieton.

1 kwietnia 2020 r.

Bartłomiej Kozera