Idzie luty, podkuj buty? – 01.02.2020 r.
„Luty” znaczyło tyle co „srogi”. Luty był rycerz, albo zwierz, a więc i mroźny, zimowy miesiąc też był „luty”. Trzaskające z mrozu drzewa pamiętam z dzieciństwa. W pobliżu mojego rodzinnego domu rosły modrzewie; na wiosnę oglądałem ich popękane od mrozu pnie. Ostatnia sroga zima przyszła wraz ze stanem wojennym, czyli w 1981 roku. Gdyby nie kalendarz słowo „luty” uległoby zapomnieniu, tak jak uleciało z pamięci słowo „podkówki”, cenna rzecz, przybijana do butów.
To prawda, że klimat na Ziemi nigdy nie był stały. Ostanie zlodowacenia skończyło się 12 tysięcy lat temu, dokładnie wtedy rozpoczyna się stałe osadnictwo człowieka, era rolnictwa, neolit. Przewidywano, że następne zlodowacenie będzie miało miejsce za 30 tysięcy lat. Czy jednak człowiek doczeka tego? Szczerze wątpię.
Najpierw takie pytanie: czy zima jest komuś potrzebna, czy jest wartością? Śnieżna, mroźna zima napomina starszym dzieciństwo – zabawy na lodzie i śniegu. Ma więc zima wartość nostalgiczną. Działkowcom taka zima kojarzy się z pomocą, z jaką natura przychodzi do ogrodów, niszcząc co wrażliwsze na chłód insekty czy grzyby. Śnieżna zima jest jednak utrapieniem i to nie tylko dla drogowców i dla transportu. Można więc rzec, że nikomu nie przeszkadza fakt, że zimą temperatury są dodatnie. Przeszkadzałby gdyby nie przypuszczenie, że jeśli teraz jest ciepło, to jak będzie w czerwcu czy lipcu? Mroźna zima jest więc potrzeba dla spokoju człowieka, że wszystko idzie normalnym torem. Ciepła zima budzi zatem lęk i w tym sensie przeszkadza ludziom. Gdyby były mrozy bylibyśmy spokojniejsi o świat, a zatem i o siebie. Tym bardziej, że mamy w pamięci obrazy płonącej Australii.
Jak nigdy dotąd uświadamiamy sobie nasz silny związek z Ziemią. W pogoni za lepszym życiem, smaczniejszym jedzeniem, większym mieszkaniem wyrządziliśmy wielką krzywdę naszej planecie. Chociaż jej ostatecznie nic się nie stanie. Z dotychczasowej historii kataklizmów dotykających Ziemię wynika, że potrzebuje ona 10 milionów lat na odrodzenie. Co to jest te dziesięć milionów lat w historii liczącej ponad 4,5 miliarda lat? Przed Ziemią jeszcze co najmniej miliard lat spokojnego istnienia, nim rozszerzające się Słońce spali błękitną planetę.
A jednak myśl, że to my, ludzie doprowadzić możemy do zniszczenia samych siebie jest dla mnie niesmaczna. Szczególnie, że człowiek nazwał się „sapiens”, mądry. Do tej pory kataklizmy Ziemi miały kosmiczną przyczynę. A to uderzyła jakaś zabłąkana planeta, a to spadł jakiś asteroid, Raz wybuchy wulkanów sprowadziły nieszczęście na Ziemię. A teraz człowiek okazuje się sprawcą własnego nieszczęścia. A dokładniej: nasze wciąż wzrastające potrzeby. Ileż przenikliwości mieli antyczni mędrcy, gdy twierdzili, że raz zaspokojona potrzeba rodzi nowe potrzeby, więc że nie można zaspokoić potrzeb i radzili poprzestawać na małym.
Gdyby człowiek był zwierzęciem, miałby stałe potrzeby, gdyby był mądry miałby ograniczone potrzeby. To rodzi niepokojące pytanie: kim my jesteśmy?
1 lutego 2020 r.
Bartłomiej Kozera