Miesięcznik felietonisty pt. “Niebo-piekło” – 01.11.2022 r.
Nie znam żadnej baśni, w której wiedza byłaby drogą do szczęścia, Najczęściej taką przesłanką jest dobry uczynek, szlachetne serce czy przypadek. A przecież baśnie są emanacją ludzkich przekonań, przemyśleń, grupowych mądrości. Tymczasem współczesny świat, tworzony przecież przez naukę i praktyczne jej zastosowanie – technikę – postawił sobie jako cel uczynić nas szczęśliwymi.
Liberalizm realizując ideę ludzkiej szczęśliwości postawił na jej wolność w zaspokajaniu potrzeb. Takie rozwiązanie wynikało z przekonania, że człowiek jest istotą rozumną. W praktyce wyszło jednak na to, że te potrzeby sprowadzają się do osiągania przyjemności. Staliśmy się społeczeństwem konsumentów o wciąż rosnących, wręcz nieskończonych aspiracjach. Rzadko kiedy mierzymy je tym, co mamy, częściej artykułujemy swe rozgoryczenie z powodu tego, czego nie mamy.
Wychodzi więc na to, że człowiek niestety nie jest całkowicie racjonalny. Okazuje się, że jest w stanie realizować swoje pragnienia w sposób zagrażający jemu samemu, wyrazem czego jest stan naszej planety. Od starożytności do XVII wieku mówiono, że człowiek jest mikrokosmosem. Znaczy to tyle, że kosmos jest żywą substancją, rozwijającą się, mającą cele. W czasach nowożytnych, głównie za sprawą Newtona, zaczęto twierdzić, że świat jest mechanizmem jak zegarek. Nie rozwija się, a jedynie porusza, a także ma swego zegarmistrza, więc jest tylko względnie samodzielny. Obecnie na świat patrzymy jako na zasób niezrealizowanych potrzeb, jako na zasób pierwiastków, energii. Toteż korzystamy z tego zasobu w sposób nieodpowiedzialny.
Absurd polega na tym, że jesteśmy świadomi zagrożeń, jakie stworzyliśmy a mimo to niewiele robimy, by powstrzymać swą drapieżność względem Ziemi. Oto każdy zauważył, ze większość przysłów dotyczących pogody straciła swój sens. Jak idzie luty nie trzeba podkuwać butów, a kwiecień już nie plecie. Zmienia się klimat. A jednak to ludzi niewiele obchodzi, bo nie zmienili swoich zachowań, nie stali się mniej konsumentami.
W średniowieczu z przekonaniem głoszono tezę o ułomności człowieka. Nazywano to wtedy przygodnością jego bytowania. Wynikała ta przygodność z tego, że nie mamy teraźniejszości, a tylko dzięki pamięci przeszłość, dzięki wyobraźni przyszłość oraz że nasza istota jest inna od naszego istnienia. To wszystko sprawiało, że jesteśmy gościem na tym świecie i to gościem, jak się rzekło, ułomnym.
Jakże to się zmieniło. Po pierwsze, nie traktujemy siebie jak gościa, przeciwnie ogłosiliśmy swoje panowanie nad światem. Po drugie, nie potrafimy patrzeć na świat tak, jak sugerowało średniowiecze, posługując się pamięcią i wyobraźnią, przeciwnie chcemy być teraźniejsi, chcemy żyć chwilą i w ten sposób może przezwyciężyć swoją ułomność i przygodność. Jeśli już wychylamy się ku przyszłości to tylko na czas jednej kadencji. W końcu uznaliśmy, że naszą istotą jest istnienie, celem bowiem życia jest użycie, zaspokojenie egzystencjalnych potrzeb.
W ten jednak sposób nasz świat miast realizować ideę zapowiadanego przez racjonalistów nieba zaczyna, poprzez zmiany klimatyczne, stawać się powoli piekłem.
Bartłomiej Kozera 01.11.2022 r.