Miesięcznik felietonisty pt. “Krótka rozprawa o narzekaniu” – lipiec 2024
Narzekamy na rząd, rodaków, swoją sytuację, słowem niemal na wszystko. Jeśli moje życie nie ode mnie zależy to mam prawo narzekać na swój los. Tak było w systemach totalitarnych, a nawet autorytarnych. Ale obecnie winno być inaczej. A nie jest, więc naturalnym jest pytanie: dlaczego narzekamy? Wydaje się, że jest to cecha pozapolityczna, ale nie zwyczaj bo ma szereg przyczyn.
Pierwszy powód jest religijny, oto w Kościele jest takie przekonanie, że człowiek cierpiący ma większe szanse na zbawienie niż szczęśliwy. W związku z tym ktoś kto narzeka wydaje się bliższy raju niż ten, kto się wychwala, bo narzekanie jest wynikiem jakiegoś cierpienia. Z kolei sam fakt dobrego mówienia o sobie wydaje się być u nas niestosowny, a może nawet nietaktowny.
Drugi powód jest natury psychologicznej. Narzekający przygotowuje w ten sposób grunt do swej porażki. Swej, ale zawinionej przez innych, przez warunki, a więc niezawinionej przez niego. Jest to znów narzekanie asekuracyjne, na wszelki wypadek. „Jestem dobrze przygotowany do egzaminu, ale jak wiecie ona nie lubi mężczyzn, szczególnie blondynów, więc chyba mam przechlapane. Poza tym ona ostatnio jest ciągle w złym humorze.”
Trzeci powód jest natury poznawczej. Ktoś kto narzeka pozuje na sceptyka, co może sprawiać wrażenie znawstwa tematu. Narzekając dążymy niby do odkrycia prawdy, adekwatnego oblicza fragmentu rzeczywistości.
I na końcu powód społeczny. Nietrudno wyobrazić sobie reakcję rodaków na wypowiedź kogoś, kto mówi o swoich sukcesach. Uznamy, że postępuje niegodnie, wszak cnotą jest skromność. Odczuwamy wobec chwalącego się obcość. I przeciwnie, narzekający na swój los wyda się natychmiast t bliski innym. A nawet moralnie wyżej stojącym od tamtego. Jest bowiem akceptowany, jako ten, któremu pod nogi rzucane są kłody. Jest tak dlatego, że ogarnięci jesteśmy samowspółczuciem.
Jesteśmy największymi w Europie pesymistami, mimo że powodzi nam się coraz lepiej i rośnie nasza zamożność. Ten pesymizm widać gołym okiem na ulicy, gdzie uśmiech i życzliwość to rzadcy goście. Zachwycamy się uśmiechniętą Europą, życzliwością ludzi Zachodu, ale sami pozostajemy ponurzy.
Jednocześnie od obcych oczekujemy pochwał naszego narodu, niekoniecznie z powodu naszych cierpień, co z osiągnięć. Narzekamy na rodaków, na ich etos, postawy, zachowania, ale Polska się nam podoba i chcemy by nas chwalono.
Bartłomiej Kozera
01.07.2024 r.