Moim zdaniem (55) – O przemijaniu
Radość i smutek życia związany jest z tym, że wszystko przemija. W młodości myślałem, że jestem nieśmiertelny. Przemijanie zacząłem sobie uświadamiać znacznie później. Wtedy, gdy uświadomiłem sobie, że przemijają chwile miłe, ale i przykre. Przemijanie dotyczy też świata, który ciągle zmienia swą postać. Oto na mojej alei stałem się najstarszym działkowiczem. Przeminęli ci, którzy mnie uczyli uprawiać działkę. Ci, do których moja córeczka mówiła babciu czy dziadku.
Przemijanie w naszym kręgu kulturowym związane jest z rozwojem, a on z kolei z optymizmem. Ten optymizm to przekonanie, że każde następne pokolenie ma żyć lepiej niż poprzednie. Póki co, to się sprawdza, choć jednocześnie nie wiem, czy „lepiej” znaczy bycie bardziej szczęśliwym? Inaczej mówiąc: ciągle nie wiem w jakim celu zmieniamy świat? Bo przecież ostatecznym sensem człowieka jest być szczęśliwym. A szczęście jest subiektywne.
To wiem, że przemijające życie jest biegiem sztafetowym. Kończę bieg ja, ale podejmą wyścig moje dzieci, a potem ich dzieci. Elementarny sens życia polega na tym, aby mieć komu pałeczkę przekazać. Czy to się ma jakoś do szczęścia? Chyba tak.
Muszę przerwać moje pisanie, przynajmniej na czas jakiś, bo Joasia Cybuchowska, która nadaje graficzną postać tym felietonom, idzie na dłuższy urlop, w rezultacie którego będzie mieć komu przekazać pałeczkę.
10 czerwca 2019 r.
Bartłomiej Kozera