Moim zdaniem (5) – O przemijaniu
Na naszych oczach zmarła wiosna a zrodziło się lato. Niestety nie można wybierać pory roku. Trzeba z szacunkiem przyjmować to, co nadchodzi. I nauczyć się cieszyć każdą porą roku. Tym bardziej, że tych przemian jest skończona liczba.
Ta nasza skończoność nudzi marzenia o wieczności. A wieczność wyobrażamy sobie jako niekończące się następstwo zdarzeń. Niekończące się wiosny i lata. Nic bardziej mylnego. Wieczność to równoczesność zdarzeń. W wieczności nie ma „było” czy „będzie” jest natomiast wieczne ”jest”. Wieczność to nie nieskończoność czasu, ale przeciwnie – to brak czasu. Jeśli marzy nam się wieczność jako ciągle przeżywanie zmieniającej się przyrody, to trzeba taką nadzieję odrzucić. Jeśli chcemy przeżyć wieczność to wystarczy wrócić myślą do czasu naszych studiów, szkoły średniej, podstawowej i przedszkola. Jesteśmy w jednej chwili wszędzie równocześnie – i tu, i tu, i tu..
A wieczność Boga? Podobnie. W Bogu jest wszystko równocześnie. W V wieku myślał o tym Boecjusz i doszedł do wniosku, a za nim powtarzali to wszyscy chrześcijańscy teologowie, że gdyby było inaczej, to niemożliwa byłaby wolna wola człowieka. Wszechwiedza Boska sprawiałaby, że cokolwiek zrobilibyśmy, to Bóg i tak to przewidywał, więc nie bylibyśmy wolni.
Piszę o tym, aby pochwalić czasowość człowieka. Była wiosna, jest lato, będzie jesień, a nie tak u Boga wszystko razem. Miło jest być człowiekiem, choć to się kończy niemiło. To chyba cena za przyjemność przeżywania zmieniających się pór roku. Moim zdaniem.
2 VII 2018 r.
Bartłomiej Kozera