Moim zdaniem II (22) – O nadziei w czasach pandemii
Pandora została obdarowana przez bogów szczególnym prezentem ślubnym, mianowicie puszką z utrapieniami. Wypuściła je, ale na dnie została nadzieję. Ot, tak jest – gdy wszystko nas opuszcza, gdy wszystko stracone zostaje zawsze nadzieja. Teraz też mamy nadzieję, że szczęśliwie się skończy pandemia, że zło nas nie dotknie. Mamy nadzieję na zdrowe życie.
Nadzieja zawsze liczy na przyszłość, zakłada czas przyszły, Nie bierze pod uwagę, że kiedyś tego czasu przyszłego zabraknie. O tyle właśnie jest ona utrapieniem, bo zwodniczo zakłada nieskończoność – kiedyś się poprawi, kiedyś odzyskamy to, co utracone. Ale gdy odwrócimy to rozumowanie wyjdzie na to, że: kto traci nadzieję nie ma przyszłości. I wtedy nadzieja jest dobrem.
Kto nie traci nadziei ma przed sobą przyszłość – tak to brzmiało. Można na tę przyszłość spojrzeć dwojako. Owszem, czas życia człowieka jest skończony, więc wszystkie ludzkie nadzieje są płonne, ale czas ludzkości jest nieskończony, o tyle nadzieje nasze mają sens. Mają sens nawet w odniesieniu do pojedynczego człowieka o tyle, o ile żyje on nie tylko dla siebie, o ile tworzy kulturę. W mitologii greckiej brat Pandory to Prometeusz, ten który dla ludzi wykradł ogień bogom.
2 czerwca 2020 r.
Bartłomiej Kozera