Moim zdaniem II (32) – Homo sum – jestem człowiekiem (2)
Najwłaściwsze określenie człowieka sformułowano jeszcze w starożytności i brzmi ono, że człowiek to zoon politikon, zwierzę społeczne lub bardziej współcześnie homo politicus. Dlaczego mam go za najtrafniejsze? Spróbuję to wyjaśnić. Rodzimy się jedynie z dyspozycjami do bycia człowiekiem. Gdyby było inaczej bylibyśmy zamknięci. Owszem, zwierzęta w kilka godzin po urodzeniu są w miarę samodzielne, ale uczą się wszystkiego z trudem. Z człowiekiem jest odwrotnie. Długo jest niesamodzielny, ale uczy się szybko. Zatem potrzebuje innych ludzi by nauczyć się mówić, bawić, modlić, słowem potrzebuje innych by stać się człowiekiem. Wrodzona jest nam forma człowieczeństwa, treść jest nabyta z zewnątrz. Przez to człowiek jest taki, jak jego otoczenie. Mówi językiem swojej społeczności, modli się do bogów swojej grupy, ceni to co inni I tak dalej.
Nie tylko nasza geneza związana jest z innymi ludźmi. Nasze funkcjonowanie od innych również zależy. Jakaś specjalizacja wśród ludzi dokonała się jeszcze w czasach przedrolniczych, na etapie zbieractwa. Jednemu przychodzi łatwiej to, innemu coś innego, więc podział obowiązków dokonał się bardzo wcześnie. Nikt nie jest samowystarczalny i to jest drugi aspekt tego „człowieka społecznego”. Ta niesamodzielność rośnie wraz z rozwojem ludzkości. Obecnie dotyczy już nawet państw. Stąd Unia Europejska.
10 sierpnia 2020 r.
Bartłomiej Kozera