Moim zdaniem (II) 33 – Homo sum – jestem człowiekiem (3)
Z dostojnych określeń homo sapiens wymieć trzeba homo viator – człowiek pielgrzym. Różnie to pielgrzymowanie pojmowano. Najprostsze jest taki, że życie nasze to takie podróżowanie przez lata, od urodzenia do śmierci. Jak stacje kolejowe zmieniają się miejsca naszego pobytu. W czasie tej podróży przysiadają się do nas różni ludzie, jednych lubimy, innych mniej, ale też ludzie odchodzą. Szczególnie żal tych lubianych, którzy nie dojechawszy do celu, byli zmuszeni do przerwania podróży.
Nie wszystko mi w tej metaforze pasuje, bo jest tak, że najpierw szybko pokonujemy liczne przeszkody, mamy bowiem i siłę, i zapał, a potem coraz wolniej, choć droga mniej wyboista, ale coraz trudniej nam wędrować. Nasz pociąg zatem nie jedzie ruchem jednostajnym.
Można jednak zapytać dokąd zmierza ten pociąg? Przecież każda podróż musi mieć cel. Można powiedzieć tak, że jedni podróżują do miejsc znanych, tam gdzie są ich przodkowie, czyli wiedzą, gdzie dotrą. Inni natomiast do miejsc nieznanych, ale im opowiadanej. Inaczej mówić, jedni przypominają w swej podróży Odyseusza, który szuka Itaki, a więc wyspy, którą opuścił. Inni przypominają Abrahama, który zmierza do Ziemi Obiecanej. Nie znał jej, ale wierzył w jej istnienie, wszak Bóg mu ją zapewnił.
Nie można ulec fascynacji samą podróżą, trzeba pomyśleć o jej celu. Podróż bez celu jest włóczęgą, a nie pielgrzymką, a człowiek to homo viator.
17 sierpnia 2020 r.
Bartłomiej Kozera