Moim zdaniem II (43) – Moje zmagania z winoroślą

Anegdota mówi o pewnym domokrążcy który miał do sprzedania białe i czerwone wino. Jednak gdy oferowane wino nie znalazło uznania u nabywcy, co więcej ten zepchnął natręta ze schodów, domokrążca otrzepawszy spodnie rzekł: – kwestię białego wina mamy za sobą, przejdźmy do czerwonego.

Jakieś siedem lat temu kupiłem dwie winne krzewinki, na białe i czerwone winogrona i posadziłem w miejscu najgodniejszym, mianowicie w zacisznej, południowej wystawie. I zacząłem czytać o sznurze Guyota i innych sposobach prowadzenia winnicy. Na szczęście nie kupiłem beczek na wino, ponieważ w okresie wegetacyjnym coś mi się nie udało, za dużo wyciąłem i rok miałem zmarnowany.

Następnej wiosny nie popełniłem błędów zeszłorocznych, tylko całkiem nowe błędy, w konsekwencji jedna krzewinka straciła ochotę na życie i sezon wegetacyjny miałem znów stracony. Na szczęście nie czekały puste beczki na wino.

I tak przez kolejne cztery lata. Za każdym razem coś mi nie wychodziło i jeszcze winogron z mojej winnicy nie próbowałem. Mam nadzieję, że w tym roku wszystko zrobiłem jak trzeba i doczekam się na wiosnę kwiatów a jesienią może i owoców swojej pracy. Może wtedy kupię beczki. Na czerwone wino.

26 października 2020 r.

Bartłomiej Kozera