Na mojej działce (II)15 – Czereśnie, czyli pora jedzenie
Szpaki i kosy prowadzą z naszą czereśnią taką grę: podejmują decyzję o liczbie złożonych jajeczek w zależności od tego jak ona kwitnie. Ale czereśnia fauluje. Nie gra fair. Kwitnie znakomicie, ale owocuje słabo. Tym niemniej szpakom czereśni wystarcza. W tym roku drzewo obrodziła znakomicie, więc i my się pożywimy, choć i tak, niezależnie od tego, mamy z niej pożytek – mianowicie cień.
Wraz z czereśnią zaczynamy drugą porę roku na działce, mianowicie jedzenia. Pracując człowiek to tego, to owego skubnie. A to porzeczka, a to agrest. Już się na działce nakarmimy. Z czasem będzie tego jedzenia więcej.
Czym jest jedzenie? Jako pierwszy na ten temat pisał 27 wieków temu Heraklit z Efezu, ten od pantha rei (wszystko płynie), który zauważył, że : „ci żyją śmiercią tamtych, tamci zmarli życiem tych”. Jedzenie bowiem zawiera w sobie sprzeczność – jest to podtrzymywanie życia za pomocą śmierci. Gdy siadam do stołu, to serdecznie przepraszam stworzenie, które będę jadł i przyrzekam, że to się kiedyś zmieni – dzisiaj jestem jeszcze przy stole, ale jutro będę na stole. Dzisiaj jestem biesiadnikiem, ale jutro będę już daniem. Ktoś musi umrzeć, aby ktoś mógł żyć. Życie to nie bal, życie to żarcie.
Wegetarianie dzielą istoty żywe na dwie części, wedle tego jak to przed wiekami uczynił Arystoteles. Dzielą mianowicie na świat istot obdarzonych duszą wegetatywną i świat z duszą sensoryczną, zmysłową. Do pierwszej grupy należą rośliny, do drugiej zwierzęta. Pierwszą, ich zdaniem, można konsumować, drugą nie. Cechą pierwszej – utrzymywał Arystoteles i obecnie wegetarianie – jest rozmnażanie i wzrost, cechą drugiej nadto czucie. Zatem założenie jest takie, że rośliny nie mają czucia i dlatego można je konsumować. To po co by ludzie przemawiali – ze skutkiem – do kwiatów, gdyby tak było? Mam to stwierdzenie Greka i wegetarian za błędne. Oto na przykład inne dźwięki wydaje kwiat przed zapyleniem, inne po tym akcie. Stąd pszczoły nie siadają na już zapylonych.
Jest raczej tak, że świat stanowi pewien ciąg coraz bardziej złożonych istot. Czyli rację ma raczej Leibniz – nie ma w przyrodzie skoków, są przejścia. Tak jak wśród zwierząt istnieje różnica między inteligencją kury i małpy, karpia i delfina, tak wśród roślin jest identycznie. Stworzenie dwóch worków, jednego z napisem „rośliny” i drugiego z napisem „zwierzęta” jest znacznym uproszczeniem.
Tym niemniej – na wszelki wypadek – z mięs jadamy drób i ryby. One są nisko w tym łańcuchu istot czujących. Myślę jednak, że znajdą się od nich bardziej inteligentne rośliny. Na przykład taki słonecznik to prawdziwy myśliciel. Różni go od zwierząt to, że nie może się samodzielnie przemieszczać, tak wdepnął w glebę. A rośliny odżywiające się owadami? Gdzie je umieścić? Leibniz zdecydowanie ma rację – świat to kontinuum od zera do człowieka. A może od zera do nieskończoności? Ale to już sprawa wiary.
Bartłomiej Kozera