Na mojej działce (II)20 – Dumki pod jabłonią
Ponoć nasza historia zaczęła się pod jabłonią, gdy Ewa namówiła do grzechu Adama. Ponoć z tej namowy wynikło mnóstwo zła – całe ludzkie dzieje. Czy zatem wola ludzka jest źródłem zła? I to jest jedna przesłanka mojego dumania – skąd to zło? A drugą jest to, że dla mnie, wbrew tradycji, jabłoń to coś jednoznacznie dobrego. Zresztą jest to owoc jadany w Polsce w największej ilości. I hodowany w działkowych ogródkach.
Po latach PRL, kiedy to dominowały działki rolnicze, obecna działka ma trzy funkcje – dawną produkcyjną oraz nowe rekreacyjną i wychowawczą. Tak naprawdę to nie są funkcje nowe, ale jest to odnawianiem tego, co było kiedyś. Ten nawrót do tradycji dotknął również potrzeby powrotu w ogrodach działkowych do starych odmian jabłoni. Kosztele, antonówki czy koksy to coraz częściej spotykane tutaj drzewa. Czy możliwy jest jednak taki powrót? Czy w ogóle możliwe są dawne jabłonie? Czy raj nie został utracony na zawsze?
Jabłoń to pożyteczne drzewo. Jednocześnie jest bardzo trudna w uprawie, bo atakowana przez wiele szkodników i chorób. Grusze są już chyba stracone dla działek, rdza je wykończa. Czy podobny los nie spotka jabłoni? Człowiek choruje, bo się przemieszcza i zaraża od innych ludzi, bo bakterie, wirusy go atakują, bo mu coś szkodzi. Człowiek najczęściej sam sobie winien. Ale skąd choroby drzew?
Gdy idzie o zakażenia to co prawda drzewa nie podróżują, ale świat wokół nich jest w ciągłym pędzie. Tylko, że sam deszcz jabłoniom nie szkodzi, a przeciwnie odżywia. Deszcz czy wiatr by były groźne muszą być skażone przez człowieka. Parch, mączniak to grzyby przyniesione przecież z zewnętrznego świata do jabłoni.
Co jeszcze szkodzi jabłoniom? To samo co człowiekowi: przejedzenie czy niedożywienie. Nadmiar azotu powoduje nadzwyczajny wzrost pędów, nadmiar potasu sprawia, że opadają liście. Również szkodliwe są niedobory. Gdy nawozimy drzewa nawozami syntetycznymi, bo prostsze w użyciu i są zawsze pod ręką, to o pomyłkę nie trudno. Toteż zdarzają się takie przypadki.
Pasożyty to kolejne nieszczęście jabłoni. Walcząc z nimi stosujemy środki chemiczne, które niszczą bawełnicę czy owocówkę. Niszcząc je unicestwiamy też owady, które zwalczały bawełnicę czy owocówkę.
Wniosek z tego jest taki, że w zdecydowanej mierze to człowiek stwarza problemy jabłoniom, a potem starając się je rozwiązać pogłębia problemy lub tworzy nowe. I tak w nieskończoność. W profesjonalnym sadzie liczba oprysków dochodzi do dwudziestu.
Powracam do pytania: czy można zatrzymać ten proces? Myślę, że w kulturze europejskiej, pędzącej ciągle do przodu, powrót do dawnych rajów nie jest możliwy. Myślę, że raj – nowoczesna technika połączona z dawną przyrodą – na zawsze jest utracony.
Nawet Ewy już nie kuszą Adamów owocem. Może dlatego, że jabłko przestało być owocem stało się produktem, wytworem drzewa i człowieka.
Bartłomiej Kozera
01.08.2016 r.