Na mojej  działce III 4 –  O wdzięczności w ogrodzie

Jest takie przekonanie, że żyjemy w społeczeństwie o świadomości merkantylnej, czyli takim, które wszystko sprowadza do aktów kupna i sprzedaży, w którym wszystko jest towarem – zdrowie, miłość czy wiedza. Wyrazem tego przekonania ma być fakt, że nasza świadomość zajęta jest głównie liczbami, że ma w dużej mierze charakter buchalteryjny. Że dajemy, bo liczymy na rewanż, pomagamy, bo liczymy na wzajemność. Że bardzo staliśmy się ekonomiczni.

A ja na przekór temu przekonaniu o wdzięczności chcę mówić. Mam bowiem nadzieję, że nie dzielimy ludzi na dwie grupy: takich, którzy nam winni wdzięczność i takich wobec których my mamy być wdzięczni. Mam taką nadzieję, że o wdzięczności nie myślimy tak, jak buddyści o karmie – że się odkłada na kupkę. Co to jest wdzięczność? Słownikowa definicja traktuje ją jako pozytywne uczucie związane z pamięcią o doznanym dobru. To, co nas łączy z innymi ludźmi, co scala nas w społeczność, wspólnotę. To, co ociepla relacje, czyni życie przyjemniejszym.  Jeśli wdzięczność nie jest długiem, to nie wymaga natychmiastowej i adekwatnej spłaty. Bardzo często wystarczy wdzięczność odczuwana, czyli ta noszona w sercu, a nie na ustach, a tym bardziej wyrażana w czynach. Ta odczuwana wdzięczność dostatecznie dobrze umila działkowe relacje. Nie trzeba oddzielnie jej okazywać, można to zrobić przy okazji. Zazwyczaj wystarczy uśmiech, dobre słowo. Myślę, że z wdzięcznością, mimo wszystko, nie jest tak źle. Oto jestem dłużnikiem nieskończonej liczby ludzi. Od rodziców, nauczycieli i żony począwszy a skończywszy na sąsiadach w moim ogrodzie działkowym. Nie zawsze okazywałem żywioną wdzięczność, ale towarzyszy mi to uczucie przez całe życie. Natomiast nie mogę powiedzieć, że ktoś musiałby mi być wdzięczny. Raczej to ja wchłaniałem bardziej niż promieniowałem na otoczenie.

A w moim ogrodzie? Sąsiadce Eli wdzięczny jestem za to, że ze spokojem znosi naszą śliwę blisko granicy i tę jabłoń, co jesienią zrzuca na jej działkę liście. Stanisławowi, że mi w każdej technicznej sprawie pomaga. Ileż to śrub za mnie odkręcił, ile kranów wiosną zamontował. Edwardowi, bo mi wiele dobra przysporzył. Działkę, gdym chorował, prowadził. I tak dalej. Cały ogród wdzięczności. Żywię wobec wszystkich pozytywne uczucia. Nie próbuję nawet się odwzajemniać. Wiem, że wręcz nie można wyrównać rachunków. Mamy czas. Dobre słowo, ciepła myśl, jakiś dowcip na razie wystarczy, no i pokłady dobrych uczuć.

Mam takie przekonanie, że merkantylizacja życia społecznego wdzięczności nie zabiła. Szczególnie tutaj, w ogrodzie działkowym powinno być jej pod dostatkiem.

3 kwietnia 2017 r.  
Bartłomiej Kozera