WYRÓŻNIENIE- otrzymała Olga Przewłocka-Lisiak w konkursie krajowym “Jak działka zmieniła życie moje i mojej rodziny” z ROD “T. Kościuszki” w Krapkowicach- Okręg Opolski
Jak działka zmieniła życie moje i mojej rodziny
10.04.2021 r. Po wysprzątaniu całego mieszkania, kładę się na kanapę i przeglądam portal społecznościowy. Moim oczom ukazuje się ogłoszenie dotyczące sprzedaży ogródka działkowego. Momentalnie przenoszę się myślami do lat 90-tych, kiedy będąc małym dzieckiem, spędzałam wakacje na działce u mojej ukochanej babci, dla której działka była drugim domem i miejscem, gdzie zostawiła część swojego serca. Będąc dzieckiem nie rozumiałam, jak można iść na działkę skoro świt, potem spędzić tam pół dnia, a następnie przychodzić również pod wieczór. Nie spodziewałam się, że mając 30 lat, również będę zostawiać część siebie na swoim ogródku. Po przeczytaniu ogłoszenia o sprzedaży działki spoglądam na męża i zastanawiam się, czy w nadmiarze obowiązków, które ma na swojej głowie oraz zobowiązań finansowych będzie chciał w ogóle poruszać ze mną temat zakupu ogródka. Był jednak duży argument przemawiający ZA, a mianowicie działka była na sprzedaż w miejscowości, w której chcieliśmy kupić mieszkanie i niedługo mieliśmy podpisywać umowę przedwstępną. Ryzykuję i pokazuję ogłoszenie mojemu mężowi. „Nie mamy pieniędzy” – słyszę za każdym razem, kiedy wpadam na pomysł związany z nieplanowanym wydatkiem finansowym. „To chociaż pooglądajmy!” – przekonuję go. Po długiej debacie kontaktuję się z osobą, która zamieściła ogłoszenie i umawiam nas na spotkanie w celu obejrzenia działki.
15.04.2021r. Dzień jest bardzo deszczowy i niezachęcający do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Dojeżdżamy na umówione miejsce i idziemy długą aleją do punktu docelowego, jednak umiejscowienie działki nie zachęca do tego, by zakotwiczyć tam na dłużej. Znajduje się w lasku, w którym lubią wieczorami, ale także w ciągu dnia przebywać panowie lubujący się w napojach wysokoprocentowych. Na miejscu nie ma altany, jedynie mały schowek na narzędzia. Nie ma żadnej ławki żeby usiąść, teren jest porośnięty trawą, a cena dość zaporowa. Dodatkowo cały czas pada nam deszcz na głowę, co powoduje że jak najszybciej chcemy się znaleźć w samochodzie. Dziękujemy za spotkanie i pozostajemy w kontakcie, aczkolwiek chyba oboje z mężem już zadecydowaliśmy. Wróciliśmy do Opola gdzie aktualnie mieszkaliśmy, a całą drogę dyskutowaliśmy i szukaliśmy dobrych stron zakupu owego ogródka. Moi rodzice mieszkają w Krapkowicach, czyli właśnie tam, gdzie mieliśmy kupić mieszkanie. Moja mama podzieliła się pomysłem zakupu działki z zaprzyjaźnioną sąsiadką, która również była posiadaczką ogródka i poradziła mi, żebym udała się do Prezesa Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. Tadeusza Kościuszki i zapytała o to, czy bliżej naszego miejsca zamieszkania znajduje się coś na sprzedaż. Poszłam za jej radą i kilka dni później udałam się do biura zarządu. Pan Prezes przyjął mnie bardzo serdecznie i był w ciężkim szoku, gdy powiedziałam mu o chęci zakupu działki, bo według jego danych byłabym najmłodszym posiadaczem działkowym w naszej okolicy na tamten czas. Wyciągnął swój kajet oraz wielką mapę z położeniem wszystkich działek i zaczął szukać…Znalazł dwie, z czego jedna…Dosłownie rzut beretem od naszego przyszłego miejsca zamieszkania. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy prezes pokazał mi na mapie umiejscowienie działki. Dostałam kontakt telefoniczny do Pani, która ją sprzedawała i jeszcze tego samego dnia wykonałam do niej telefon z prośbą o spotkanie. Wiedziałam, że muszę się spieszyć, ponieważ w pełni rozpoczynał się „sezon działkowy”.
22 kwietnia 2021r. Jest pięknie i słonecznie. Czy to jakiś znak? Starsza Pani prowadzi mnie na miejsce i moim oczom ukazuje się działka, która momentalnie kradnie moje serce. Teren był mało zadbany, ponieważ ówczesna właścicielka sama mówiła, że od kilku lat zdrowie nie pozwala jej o niego dbać. Z obu stron wyrastały chwasty na wysokość kilkudziesięciu centymetrów. Dalej znajdowała się murowana altana z oknem, a za nią malutkie pomieszczenie gospodarcze. Altanę z dwóch stron porastał winogron, który już powoli zaczynał wypuszczać liście. Właścicielka oprowadzała mnie, opowiadając o nasadzeniach na działce, a ja przytakiwałam z uśmiechem na twarzy, bo wiedziałam już, że będę mogła kosztować te pyszne owoce już za kilka miesięcy. Tak jak u mojej kochanej babci, na tej działce było miejsce, gdzie rosły dziko maliny. To również powodowało we mnie lekkie wzruszenie i przekonywało, żeby zrobić wszystko, aby kupić ten ogródek. Za zgodą właścicielki wykonałam kilka zdjęć, żeby pokazać mężowi miejsce, w którym spędzimy najbliższą majówkę (zdj. nr 1). Pożegnałyśmy się i zostałyśmy w kontakcie, ale Pani kilkakrotnie podkreśliła, że ma już kilku kandydatów chętnych na zakup. Nie wiem, ile było w tym prawdy, ale wiedziałam, że muszę działać szybko, bo byłoby mi bardzo szkoda, gdyby ktoś mnie ubiegł. Zaczęły się poważne debaty z moim mężem, którego przed zakupem głownie blokował fakt, że byliśmy przysłowiowo spłukani, ponieważ wszelkie oszczędności zostały wykorzystane na poczet wkładu własnego związanego z kredytem hipotecznym. Po długiej rozmowie, mąż dał się namówić, ale powiedział, żebym próbowała obniżyć cenę. Szybko zadzwoniłam do właścicielki i rozpoczęłam negocjacje. Pani była trudnym kontrahentem, ale koniec końców udało się zbić cenę i to o całkiem niezłą sumę.
29.04.2021r. Kilka dni po naszej rozmowie telefonicznej jesteśmy już na spotkaniu u notariusza, a potem u Prezesa ogródków działkowych w celu podpisania i przekazania całej dokumentacji. Kilka dni później odbyłam szkolenie oraz otrzymałam regulamin i roczną prenumeratę magazynu „Działkowiec”.
Tak oto rozpoczęła się nasza zupełnie nieplanowana przygoda z działką. Nieplanowana, ponieważ do tej pory niektórzy (a głownie moja teściowa)
nie mogą uwierzyć, że lubię wykonywać prace ogrodowe, a później robić przetwory. Sama się sobie dziwię, bo jeszcze kilka lat temu nie spodziewałam się, że tak to na mnie spadnie. W moim mężu jakby z dnia na dzień obudził się zapał, żeby stworzyć coś swojego na naszym ogródku działkowym. W starym mieszkaniu w Opolu mieliśmy skarbonkę: „Na marzenia do spełnienia”. Wrzucaliśmy tam tylko 5zł. Maż zaproponował, żebyśmy opróżnili ją i wydali pieniądze na zakup różnych narzędzi, nasadzeń i nasion oraz innych rzeczy, które przydadzą się w prowadzeniu działki.
30.04. 2021r. Jedziemy na pierwsze zakupy ogrodnicze. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że maj to zbyt późno, żeby sadzić niektóre z warzyw, których nasiona kupiliśmy. Poniżej zdjęcie przedstawiające część naszych zakupów (zdj. nr 2). Gdy inni weekend majowy spędzali na wyjazdach, my przekopywaliśmy bardzo duży teren (zdj. nr 3). Sprawiało nam to radość. Była to nasza rodzinna wspólna praca. W maju 2021 byłam na półmetku ciąży, ale nie miałam przeciwwskazań, żeby na kolanach wyrywać chwasty. Chciałam to robić. Na początku maja posadziliśmy również nasze pierwsze drzewko, czyli czereśnię odmiana Regina na cześć mojej mamy. Poniżej zdjęcie pamiątkowe teściowej z zięciem (zdj. nr 4). Czas na sadzenie nas gonił.
Nie zważając na etykiety na nasionach, sadziłam wszystko co popadnie. Liczyłam, że mimo wszystko coś urośnie. Niestety, tak się nie stało. Teraz jestem mądrzejsza o wiele ogrodniczych lekcji i wiem, że jeżeli termin siania przypada na marzec albo kwiecień, to nie ma sensu robić tego w maju. Pod koniec miesiąca wyrosły nasze pierwsze truskawki, które posadziliśmy na majówkę. Byłam w szoku, gdy spróbowałam pierwszą, a jej smak całkiem różnił się od tych z targowiska. Warto postawić na jakość, a nie na ilość. Bardzo delektowaliśmy się smakiem truskawek, mimo że była ich dosłownie garstka, tym bardziej nam smakowały. Pod koniec czerwca ujrzeliśmy pierwszy cudowny owoc na naszej wiśni. Taki rarytas bardzo cieszył oko (zdj. nr 5). W lipcu pojawiły się ogórki, które wysialiśmy do gruntu. Później pomidory, ale było ich niewiele. Od maja do września spędzaliśmy każdą wolną chwilę, przemierzając trasę 20 km z Opola do Krapkowic i przywracając do użyteczności nasz ogródek działkowy. Mąż zabrał się za opróżnianie altany oraz składzika ze starych niepotrzebnych urządzeń i śmieci. Odkrył również wejście na daszek, w którym było kilka ciekawych rzeczy, m.in. gniazdo szerszeni. Na szczęście mój mąż nie boi się takich owadów i w niedługim czasie zlikwidował przybyszy ze stryszku (zdj. nr 6).
Pierwszy sezon działkowy był dla nas pierwszą ogrodniczą lekcją.
29.09.2021 r. Rodzi się nasza córeczka i cały nasz świat został odwrócony o 180 stopni. Zmieniają się nasze priorytety, a czasu jest coraz mniej. Jednocześnie mąż rozpoczyna remont mieszkania do którego mieliśmy przeprowadzić się w grudniu 2021 r. Takie przynajmniej były wstępne plany.
Nie możemy spędzać na działce tyle czasu, ile byśmy chcieli. W sierpniu i wrześniu zostają zerwane ostatnie pomidory i maliny i w takim stanie zostawiamy nasz ogródek aż do kwietnia 2022 r.
29.09.2021 r. Rodzi się nasza córeczka i cały nasz świat został odwrócony o 180 stopni. Zmieniają się nasze priorytety, a czasu jest coraz mniej. Jednocześnie mąż rozpoczyna remont mieszkania do którego mieliśmy przeprowadzić się w grudniu 2021 r. Takie przynajmniej były wstępne plany.
Nie możemy spędzać na działce tyle czasu, ile byśmy chcieli. W sierpniu i wrześniu zostają zerwane ostatnie pomidory i maliny i w takim stanie zostawiamy nasz ogródek aż do kwietnia 2022 r.
1.04.2022 r. To nie Prima Aprilis. Naprawdę rozpoczynamy nowe życie w Krapkowicach. Nasz dystans z mieszkania na działkę zmniejsza się z ponad 20 km do 100m. I ten krok okazuje się strzałem w 10. Połączenie wielu obowiązków, gdy obok jest małe dziecko, wymaga bardzo dobrej organizacji czasu. Nieraz przychodziłam z córką na działkę podczas jej drzemki i wykorzystywałam ten czas, żeby powyrywać chwasty, które na nowo próbowały się zadomowić na naszym ogródku. Na nowo ruszyliśmy pełną parą i zaczęliśmy dokonywać pewnych zmian i próbować różnych rzeczy, o których rok wcześniej nie wiedzieliśmy. Jedną z nich było użycie agrowłókniny do wyściółkowania terenu pod sadzonkami truskawek. Zminimalizowaliśmy w ten sposób wyrastanie chwastów, a także owoce były większe i było ich więcej. Pod koniec czerwca mogliśmy też cieszyć się pierwszymi dorodnymi ogórkami. Mój mąż postanowił, że zbuduje podwójny, drewniany kompostownik. Najpierw jednak wszystko zaplanował, poczytał i zdobył materiał. Pod koniec sierpnia kompostownik był już gotowy (zdj. nr 7). Potem czekał na nas jeszcze zbiór pomidorów i malin.
20 października 2022r. Mąż przerył cały ogródek i zakończyliśmy prace w tym sezonie. Nasza córka miała już rok i potrafiliśmy wygospodarować więcej wieczorów na to, żeby wspólnie rozmawiać o modernizacji naszej działki, pewnych inwestycjach i rozwiązaniach, które mogą nam przynieść bardziej obfite plony i dawać więcej radości z posiadania ogródka.
20 kwietnia 2023r. Podejmujemy największą inwestycję związaną z działką – kupujemy i montujemy szklarnię. Duże wydatki to moja specjalność,
więc musiałam przygotować sobie dobre i trafne argumenty, żeby przekonać męża, że szklarnia to dobry pomysł i przede wszystkim mamy na to miejsce w swoim ogródku. Mąż musiał się zgodzić, bo to przecież on miał być kierownikiem budowy. Wszystko oczywiście odbyło się w debatach z moim teściem, który nie wybaczyłby sobie, gdyby nie było go podczas montażu naszego nowego nabytku. Dokonaliśmy zakupu szklarni z poliwęglanu i postawiliśmy ją na początku sezonu pomidorowego (zdj. nr 8). Kolejnym krokiem naprzód było odpowiedzenie sobie na pytanie co chcemy mieć na działce? Co lubimy spożywać? Stwierdziliśmy, że dużą część obrzeży działki przeznaczymy na krzewy owocowe. Uwielbiam maliny, więc kupiłam sporo krzewów od różnych sprzedawców i wspólnie je posadziliśmy. Mąż nie lubi, kiedy musi zbyt często plewić, więc wyściółkował krzaki agrowłókniną. Niestety, nie był to trafiony pomysł, ponieważ nasza działka jest bardzo słoneczna, przez co tkanina dość mocno się nagrzewała i spaliła tym sposobem kilka krzaków. Jednak na początku wyglądało to dość atrakcyjnie (zdj. nr 9). Tworząc kompostownik mój mąż mocno zainteresował się tworzeniem czegoś z drewna i pod koniec czerwca zbudował dla mnie 3 skrzynie na zioła, m.in. na moją ulubioną miętę (zdj. nr 10). To był rok, kiedy zaczęliśmy przychodzić na działkę z naszą córką i pokazywać jej oraz tłumaczyć pewne działkowe kwestie. Uwielbiała nam pomagać a przede wszystkim brudzić się przy tym jak mały górnik (zdj. nr 11).
24 czerwca 2023r. Nasza szklarnia to był strzał w dziesiątkę. Pod koniec czerwca było już w niej zielono i bujno (zdj. nr 12). Moim drugim
spożywczo – działkowym faworytem po malinach są ogórki. Bardzo chciałam mieć ich dużo i w tym sezonie zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy na ten czas, żeby ogórki miały miejsce do wzrostu i odpowiednie nawodnienie (zdj. nr 13). Gdy sezon ogórkowy rozkręcił się na dobre, okazało się, że mieliśmy ich wysyp, ale dzięki temu mogliśmy nimi obdarować naszą rodzinę i znajomych, co było dla mnie wielką radością. Pomidory również nie zawiodły, ale do pewnego momentu, ponieważ w sierpniu przyszła do nas zaraza ziemniaczana i jak się później okazało, nasze pomidory w szklarni były jedynymi pomidorami na terenie naszych ogródków działkowych, które nie zostały porażone chorobą. To było chyba najlepsze potwierdzenie tego, że zakup szklarni był bardzo trafionym pomysłem. Były jednak takie warzywa, których uprawa była trudna, ponieważ gdy ledwo wzeszły sadzonki siane z nasion, ślimaki od razu dobierały się do liści, a także piaszczysta ziemia, która króluje na naszych ogródkach działkowych
nie daje takich efektów, jakich byśmy oczekiwali. Pewnego dnia bawiąc się z córką na placu zabaw zobaczyłam jednego z sąsiadów, który wraca ze swojej działki, a w ręce niesie pęk pięknych, dużych rzodkiewek. Podeszłam do niego i zapytałam, jak tego dokonał. Odpowiedział, że od roku ma na swojej działce grządki podwyższone i dopiero teraz zaczął mieć dobre plony m.in. rzodkiewki, sałaty, kalarepy. To było, to czego szukałam. Jednak u nikogo wcześniej nie widziałam takich skrzyń. Zdawałam sobie sprawę, że takie rozwiązanie będzie kosztować sporo pieniędzy i czasu, ale wiedziałam też że przyniesie frajdę mojemu mężowi i teściowi. Przygotowałam się więc na kolejną rozmowę z mężem w temacie postawienia skrzyń na naszej działce. Mąż musiał to wszystko przekalkulować, ale koniec końców zgodził się i zaczął tworzyć plan oraz szukać drewna. I tak zastała nas jesień. Wszystkie pomidory i papryki szklarniowe zostały zerwane, maliny również. Jesień i zima minęła nam na szukaniu kolejnych pomysłów i rozwiązań na naszą działkę.
12.04. 2024r. Mąż spędza sporo czasu w garażu, żeby przygotować deski pod pierwsze dwie skrzynie (zdj. nr 14). Ja zaś szukałam w internecie podpowiedzi, w jaki sposób zrobić swoje rozsady pomidorów i ogórków. W naszej klatce mieszka Pan, który jest bardzo zaawansowanym działkowcem i uwielbia służyć pomocą. Jednocześnie prowadziliśmy z nim cichą wojnę o miejsce na parapecie na strychu gdzie, oboje postawiliśmy nasze sadzonki pomidorów. Wykorzystałam również trochę wolnego czasu i wyplewiłam miejsce, które od początku naszych działań na ogródku zostało zaniedbane. Nazwaliśmy je dzikim gajem, ponieważ wśród wysokich chwastów rośnie tam porzeczka, aronia, a także moje ukochane maliny. Musiałam coś zrobić z tym miejscem, żeby pomóc im się rozwinąć (zdj. nr 15). W tym roku zadbaliśmy również bardziej o nasze truskawki i wyściółkowaliśmy je słomą. Odwdzięczyły się pysznymi i dużymi owocami. Posadziliśmy również kolejne maliny, których owoców za rok nie mogę się doczekać. Jeden z sąsiadów mówi w żartach, że niedługo wszystkie ogrody zostaną zdominowane przez nasze maliny. Jest ich naprawdę bardzo dużo. Na majówkę mąż z teściem postawili pierwszą skrzynię, w której w tym roku będą rosły warzywa korzeniowe (zdj. nr 16).
Na działce mamy również ponad 10 pięknych krzaków borówek, które są pomysłem męża. Druga skrzynia ma stanąć na dniach, a w niej w tym roku będą rosły ogórki. Jak co roku czekamy więc głównie na pomidory, ogórki, maliny i borówki. Co będzie z resztą? To się okaże. Każdy kolejny rok posiadania działki jest dla nas cenną lekcją. Nie zawsze nasze rozwiązania kończą się pomyślnym efektem. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu, np. warunki pogodowe czy zaraza i ten fakt jest bardzo uwalniający. Zakup działki okazał się dla nas wspaniałym pomysłem. Uczymy się dobrego gospodarowania czasem i wykorzystywania wolnych chwil, żeby pójść i coś „porobić”. Rzadko oglądamy telewizję, bo większą radością jest dla nas doglądanie własnego ogródka i tego co tam „włożyliśmy”, a włożyliśmy sporo, bo czas i pieniądze, i każde z nas kawałek swojego serca. Gdy kupiliśmy działkę i pierwsze dni maja plewiliśmy na kolanach, minął nasz ogródek pewien starszy działkowiec i powiedział, że serce się raduje, gdy widzi, jak młodzi ludzie na nowo powracają do zakupu ogródków działkowych. Powiedział, że jego serce się raduje! I jestem pewna, że serce mojej ukochanej babci również by się radowało, gdyby mogła dzielić się z nami swoimi tajnikami na uprawę różnych owoców i warzyw. Niesamowite jest to,
że przekraczając furtkę ogródków działkowych człowiek zaczyna się czuć, jakby był w pewnego rodzaju rodzinie. Wszyscy są dla siebie uprzejmi, każdy mówi i odpowiada sobie dzień dobry i do widzenia. Sąsiedzi działkowi doradzają sobie w uprawach a także dzielą się swoimi plonami. Czy to kwestia średniej wieku, która tam panuje? Jest tam pewnego rodzaju szacunek i kultura, a nie widać rywalizacji. Choć przecież można by znaleźć wiele powodów, żeby ją rozpocząć i wziąć w niej udział. Jest cisza i spokój i człowiek idąc na działkę, zrzuca z siebie choć na moment smutki, które przecież każdy z nas ma i trudne sprawy, którymi żyjemy. Gdy decydujemy się na działkę, mając małe dziecko, nieraz nie jesteśmy w stanie czegoś zrobić. Ale gdy z pomocą przychodzi rodzina, to prawie wszystko wygląda inaczej. Jestem wdzięczna moim rodzicom i braciom, bo bez ich pomocy wielu rzeczy nie udałoby się zrobić. To cudowne móc podrzucić dziecko rano i wieczorem i szybko pobiec otworzyć szklarnię oraz podlać ogródek. Gdyby nie pomoc mojej mamy, nie posadziłabym tegorocznych pomidorów, tym bardziej, że pogoda nie dopisywała. Mój tata dzielnie podlewał nasz ogródek, kiedy byliśmy na wakacjach. Moi rodzice zdają sobie sprawę z tego, jak dużo czasu trzeba poświęcić, gdy chcemy dbać o działkę. Posiadanie działki zmienia człowieka, ale są pewne rzeczy, które można pogodzić, jak np. manicure hybrydowy który noszę od kilku lat i dość często brudne dłonie z powodu np. plewienia. Można połączyć dbanie o siebie z dbaniem o działkę. Liczę na to, że my i nasze pokolenie, które być może w nadchodzącym czasie zainteresuje się zakupem ogródków działkowych, przełamie schematy wizerunku typowego działkowicza, który ma kalosze i średnio zależy mu na swoim wyglądzie.
Tutaj można zadać pytanie: – „Czy młode pokolenie będzie miało możliwość stać się właścicielem działek?” „Czy państwo stanie za rodziną działkowców, których jest ok 500 000 i nie pozwoli, żeby ogródki zostały zabrane?”.
Największą radością, jaką daje mi działka, jest możliwość dzielenia się plonami. Wielką frajdę sprawia mi to, gdy mogę przyjść do moich rodziców i dać im swojskie pomidory, ogórki, maliny czy truskawki. Wielką radością jest dla mnie, kiedy mam tego jeszcze więcej i mogę się podzielić z dalszą rodziną
i znajomymi. Odkąd posiadam działkę, jestem świadoma i pewna tego, że wszystko to co mam, pochodzi od Boga. Bóg daje wzrost wszystkiemu. Działka i jej plony to Boże błogosławieństwo i przede wszystkim Bogu jestem wdzięczna za każde warzywo. To Bóg jest Sprawcą wszelkiej obfitości w życiu człowieka i ten fakt przepełnia mnie największą radością, kiedy wyciągam rękę po to, co On mi dał i będzie dawać.
Olga Przewłocka-Lisiak
Olga Przewłocka – Lisiak
ROD “T. Kościuszki”
w Krapkowicach