Miesięcznik felietonisty pt. “GRA O ŻYCIE “– 01.09.2023 r.

                                              

 We  współczesnym świecie istnieją dwa rodzaje ryzyka.  Jedno z nich podejmowane jest przez ludzi cierpiących materialny niedostatek, choć może on być i klimatyczny, drugie przeciwnie podejmowane jest przez tych, którzy wszystkiego mają pod dostatkiem. Przykład pierwszego to emigranci poszukujący lepszego życia, a drugiego to ci, którzy uprawiają sporty ekstremalne lub odbywają niebezpieczne podróże.

Ryzyko wiąże się ze zamianą tego mniejsze oceniane, ale pewne na większe, ale niepewne, a więc tylko możliwe. W pierwszym przypadku tym pewnym jest bieda, a w drugim nuda. Komponentem ryzyka jest świadomość zagrożenia zdrowia, a niekiedy nawet życia.  U podstaw ryzyka leży więc różnie pojmowany przymus.  W pierwszym przypadku ekonomiczny,  a nawet egzystencjalny, w drugim psychiczny, wynikający najczęściej z ambicji. A zatem życie bez ryzyka jest albo skrajnie trudne, albo nieciekawe, nudne. Oto mamy nasz dwubiegunowy świat, świat niedostatku Południa i nadmiaru Północy.

Emigracja nie jest zjawiskiem nowym, ale nowa jest jej masowość. Wynika ona z dwóch przyczyn, mianowicie z biedy i zmian klimatycznych. Choć zaczynem masowej emigracji jest świadomość złego położenia i możliwość lepszego życia. Emigranci wychodzą z zasadnego przesłania:  mamy jedno życie i każdy chce je dobrze przeżyć.  Zupełnie nowym zjawiskiem  jest import emigrantów, których wówczas nazywa się robotnikami. Jest to  złagodzona forma importu niewolników. Mieszkają oni w wydzielonych gettach, pracują znacznie dłużej. Otrzymują niższe wynagrodzenia, a po realizacji zadania odsyłani są do kraju pochodzenia.

Stosunek do emigrantów jest elementem stosunku do człowieka. Każdy z nas został – jak pisał Heidegger – wrzucony w świat. To żadna zasługa, że urodziłem się w bogatej Anglii czy Niemczech, ale też nie ma winy w tym, że przyszedłem na świat w biednej Erytrei. Trzeba wielkiej odwagi, wielkiej troski o dzieci by podjąć ryzykowną wyprawę po lepsze życie. Nic więc dziwnego, że podejmują się tego ludzie ambitni, wartościowi.

Na drugiej szali jest ryzyko majętnych, których stać na wyprawy w Himalaje czy w poszukiwaniu wraku Titanica. Tutaj siłą napędową działania są ambicje, potrzeba bycia docenionym, jeśli nie przez świat, to przez znajomych. Jeśli takie ryzyko podejmuje samotna osoba – Bóg z nią – ale jeśli zostawia się rodzinę by wdrapywać się wysoko, wpłynąć w głąb to już jest moralnie naganne.

Podziwiamy odwagę tych, którzy przechodzą przez strzeżone mury. Dziwimy się bezmyślności tych, którzy łodzią bez atestu chcą penetrować głębiny. Jednak jest coś, co łączy obie te postaci ryzyka, jest to mianowicie potrzeba wyjścia poza swój świat, potrzeba zmiany.  Ludzie zazwyczaj nie są zadowoleni z siebie, z tego co robią. Św. Augustyn ujął to tak: jedyne co mi się we mnie podoba jest to, że się sobie nie podobam. Żal mi jednak tych, którzy mają tylko ryzykowne marzenia,

Bartłomiej Kozera 

01.09.2023 r.