Moim zdaniem (47) Po co jest działka?
Mija właśnie czterdzieści lat, jak zostałem działkowcem. Nigdy nie myślałem nad tym: po co jest działka? A trzeba, bo oglądam różne działki w moim Okręgu i to pytanie samo się nasuwa. Nie będę jednak pisał o tym, po co działkę mają inni. Napiszę o sobie.
Mając działkę czuję się wyróżniony spośród mieszkańców mojego osiedla. Oni idą na spacer, na zakupy, a ja idę na działkę. Do „swojej” części miasta. Idę pracować. Człowiek nie dlatego nie może pracować, że jest stary, ale jest stary, bo nie pracuje. Ruch ciała jest warunkiem sprawności ciała. Ruch myśli jest warunkiem sprawności umysłu. Działka jest po to, abym się dobrze czuł, bym się nie zestarzał za wcześnie. Bym późno umarł, choć dość młodo.
Leży się w nocy, w dzień się ruszamy. Na działce ruch jest celem, ale i środkiem, więc ma podwójny sens – służy nie tylko mnie, ale i działce. Tak więc działka jest również po to, aby był z niej pożytek. Pożytek estetyczny – to zapewniają kwiaty. Ta sfera to domena żony. O pożytek egzystencjalny troszczę się ja – temu służą własne pomidory, ogórki czy cukinia, które z działki smakują wybornie. Podobnie jak owoce.
Jeśli jest pomiędzy nami spór to dotyczy tego, czy ma być więcej kwiatów, czy więcej warzyw i owoców. Ten spór wynika z tego, że nasza działka ma skończony metraż, w odróżnieniu od naszych ambicji, które są nieskończone.
Anglicy na działkę mówią również „gardening”. To można przetłumaczyć jako „praca ogrodowa”. Owszem, mamy leżaki, huśtawki, ale nie ma kiedy tego użyć, bo zawsze jest coś do zrobienia. A może tylko nie dajemy nastać starości?
15 kwietnia 2019 r.
Bartłomiej Kozera