Ja, pacjent – 01.02.2021 r.

W końcu wylądowałem w szpitalu. Szpital składa się ze sfery lekarskiej, władczej i zbliżonej doń pielęgniarskiej oraz sfery poddanych, czyli pacjentów. O tym podziale można się przekonać już w pierwszej godzinie pobytu w szpitalu, gdzie lekarz (Pan Doktor) pełni władzę absolutną, pielęgniarki są dyktatorkami, a my pacjenci; musimy dokładnie wypełnić ich rozkazy. Tak jak poddany nie zna swego losu, tak pacjent w szpitalu niczego nie jest pewien. Poruszany jest jak marionetka.

Podstawą władzy lekarzy jest ich wiedza. Już Franciszek Bacon, angielski myśliciel z przełomu XVI i XVII wieku zauważył, że wiedza daje władzę. Jednak jemu chodziło o władzę nad światem przyrody. Pacjenci w szpitalu są taką przyrodą – muszą udostępnić swoje ciało badaniom i cierpliwie znosić niedogodności. A ta władza lekarzy jest absolutna za sprawą również techniki. Kiedyś zdrowie było kategorią subiektywną. Zdrowym był ten, komu chciało się pracować, bawić. Obecnie własne odczucia mało się liczą. Zdrowie się zobiektywizowało. Wyniki badań, a nie świadomość pacjenta, mówią o tym, czy on jest zdrowy czy chory.

Trzecią podstawą władzy lekarza jest lęk pacjenta o siebie. Kiedyś baliśmy się tylko śmierci, ale wtedy śmierć była konsekwencją życia. Teraz boimy się również choroby, bo śmierć jest konsekwencją choroby, no i badań, bo nie wiemy czy nie zagraża nam choroba. To, że na własny temat niewiele wiemy, to że nie znamy siebie, nie musi być czymś złym. W przeciwnym wypadku stalibyśmy się więźniami własnych ciał jak hipochondrycy. Ta nieświadomość sprawia, że spokojnie wędrujemy przez życie.

Medycyna konwencjonalna szuka naszych deficytów, tego co nam do zdrowia brakuje. Przeciwieństwem jest medycyna alternatywna. Pamiętam wiele lat temu, gdy lekarze nie dawali sobie rady z moją ówczesną chorobą postanowiłem skorzystać z tej alternatywnej medycyny. Po pierwsze, potraktowano mnie holistycznie, jako całość. Mój duch (umysł) był równie ważny jak moje ciało. W szpitalach ignoruje się stan ducha. Po drugie, dostrzeżono związek między chorobą a moją osobowością, przez co koncentrują się nie moich deficytach, ale na zasobach. Zasadnicza jednak różnica między tymi rodzajami medycyny była taka, że ta alternatywna to sprawa wiary (te kadzidełka, muzyka, aromaty, szaty szamanów), a kliniczna to sfera wiedzy. Okultyzm kontra nauka, czyli alternatywa w gruncie rzeczy pozorna.

W szpitalu jestem leczony chemią, czyli dokładniej mówiąc trują mnie. Pamiętam swoje zaskoczenie, gdy pierwszy raz usłyszałem termin „antybiotyk”. Lekarstwo przeciw życiu, (greckie bios to życie) zgroza, ale potem, zrozumiałem, że zawsze tak było w medycynie: to co zabija potrafi leczyć. By pozostać przy języku greckim: termin „pharmakon” ma dwa znaczenia, mianowicie oznacza lekarstwo i truciznę. Stąd pochodzi popularne powiedzenie o tym, co jeśli nie zabija to wzmacnia.

1 lutego 2021 r.

Bartłomiej Kozera